Tomas Fucik po raz pierwszy w mistrzostwach świata Elity w hokeju na lodzie wyszedł w podstawowym składzie. To on rozpoczął mecz ze Słowacją i bronił jak w transie. Zatrzymał 33 z 35 strzałów brązowych medalistów zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Niestety w 52. minucie padł na lód i zaczął się zwijać z bólu. Natychmiast przy nim pojawili się medycy. Fucik próbował wstać, ale nie był w stanie. Znowu upadł na lód. Przyczyną - jak się okazały - były skurcze. Kuriozalna sytuacja w MŚ, a wszystko przez przepisy. Polacy musieli się temu poddać Tomas Fucik trafił w nocy do szpitala. Lekarz kadry musiał wzywać karetkę W towarzystwie kolegów i ludzi z naszego sztabu zjechał do boksu. Po meczu wyjechał na lód, bo został wybrany MVP spotkania w naszej drużynie. Nic nie zwiastowało kłopotów w nocy. Nasz hokeista czuł się bowiem bardzo dobrze. - Tomas przy interwencji doznał skurczu kilku grup mięśni w lewej nodze. Nie był w stanie kontynuować gry. Kiedy usiadł już na ławce rezerwowych, od razu otrzymał substancje nawadniające w szybki sposób. To jednak nie pozwoliło na powrót do meczu - opowiadał Wojciech Kania, lekarz kadry, w rozmowie z Interia Sport. Po zakończonym spotkaniu Fucik wyjechał na lód odebrać nagrodę MVP dla najlepszego polskiego zawodnika. Sytuacja wydawała się opanowana. Po kolacji, około 30 minut po północy, pojawiły się jednak problemy zdrowotne. Polski bramkarz stracił mnóstwo płynów Z pewnością wpływ na sytuacje mogło mieć leczenie Fucika w ostatnim czasie, który przyjmował antybiotyk w związku z infekcją. Wcześniej jednak miał już solidny trening w Ostrawie i zagrał połowę meczu z Francją (2:4). Nic nie wskazywało na to, że mogą być jakieś kłopoty. - Tomek dostawał w czasie meczu specjalnie przygotowane napoje ze wszystkimi potrzebnymi składnikami. Jak widać jednak, to nie wystarczyło. Wpływ na to mogła mieć drobna infekcja, jaką leczyliśmy antybiotykiem kilkanaście dni temu. Po pierwszej tercji nasz bramkarz stracił dużo płynów, ale nie wyglądało to jeszcze źle. Po drugiej nie czuł się najlepiej, ale zapewniał, że jest gotowy do gry. Odczuwał jednak duże zmęczenie. To z pewnością wiązało się z tym, że był mocno zapracowany - wyjaśnił Kania. Jak przyznał lekarz, bramkarze w czasie meczu wypijają około trzech-czterech litrów płynów. I pewnie tyle samo stracił, ale oczywiście to wszystko jest zależne od masy zawodnika. - Tomek jest szczupły. Ma mało tkanki tłuszczowej. Jest dobrze przygotowany fizycznie - zakończył doktor, zapewniając, że nasz sztab medyczny robi wszystko, by 30-latek był gotowy do gry w kolejnych spotkaniach. Warto wspomnieć o tym, że w 1976 roku w słynnym meczu z ZSRR w katowickim Spodku, który Polska wygrała 6:4 w mistrzostwach świata, mocno odwodnił się wówczas bramkarz Andrzej Tkacz. On stracił wtedy około 10 kilogramów. Z Ostrawy - Tomasz Kalemba i Piotr Jawor, Interia Sport