FC Barcelona i Real Madryt przygotowują się do nowego sezonu w Stanach Zjednoczonych. Oba zespoły odbywają po drugiej stronie oceanu treningi, a przy okazji - promują także swoje marki. Poza tym rozgrywają mecze sparingowe. Bezsprzecznie hitem amerykańskiego tournée było El Clasico. W Dallas w Teksasie Katalończycy i "Królewscy" spotkali się na AT&T Stadium, aby rozegrać spotkanie towarzyskie. Kibice przyzwyczaili się do tego, że podczas takich starć często pada więcej bramek niż w oficjalnych potyczek. Jednocześnie zazwyczaj znacznie niższy jest poziom agresji zawodników. Najwyraźniej nie tyczy się to El Clasico. Od początku zawodnicy Barcelony i Realu szli bowiem na całość, nie bacząc na to, że spotkali się jedynie na towarzyskie granie. PSG idzie na całość, chce wielką gwiazdę Barcelony. Transfer coraz bliżej? I jedni, i drudzy nie oszczędzali sił, a przy okazji - kości przeciwników. Na boisku walka była w 100% poważna. W pewnym momencie - nawet zbyt poważna. Im bliżej było końca pierwszej połowy, tym bardziej wyglądało na to, że amerykański sędzia traci panowanie nad przebiegiem wydarzeń. El Clasico: Piłkarze rzucili się sobie do gardeł Zaczęło się od ostrego starcia Eduardo Camavingi z Ronaldem Araujo. Francuz wszedł w nogi Urugwajczyka z bardzo dużym impetem. Stoper Barcelony padł na murawę i wyraźnie cierpiał. Trudno się dziwić - Araujo to przecież lider formacji defensywnej, a przy okazji jeden z czterech kapitanów Barcelony. Xavi przygotował już zmianę - chciał posłać na boisko Sergiego Roberto. Wtedy Urugwajczyk pokazał jednak wyraźnym gestem w stronę ławki, że jest w stanie kontynuować grę. Szkoleniowiec zaufał swojemu piłkarzowi i pozwolił mu pozostać na boisku. Tak czy inaczej - po chwili Roberto i tak pojawił się na murawie, bo bez kontaktu z rywalem ucierpiał Ilkay Gundogan. Niemiec nie chciał ryzykować i od razu zszedł z placu gry. Wielki problem Barcelony, drużyna "krwawi". Media już ogłaszają alarm Jeszcze zanim arbiter zagwizdał po raz ostatni w pierwszej połowie, doszło do kolejnej nieprzyjemnej sytuacji. Tym razem Frenkie de Jong powalił na ziemię Viniciusa Juniora, co sprowokowało przepychankę pomiędzy zawodnikami obydwu drużyn. Jakub Żelepień, Interia