Wielicki i Moro są legendami himalaizmu. Mają też wielkie osiągnięcia w podboju gór najwyższych zimą. Polak był pierwszym człowiekiem, który postawił stopę na ośmiotysięczniku o tej porze roku. 41 lat temu wszedł na Mount Everest razem z Leszkiem Cichym. Obaj korzystali ze wspomagania tlenem. W 1980 roku nikt nie przypuszczał nawet, by organizm ludzki wytrzymał na wysokości powyżej 8 tys. m n.p.m.bez użycia tlenu z butli. Najważniejsze wejście w historii alpinizmu Wyprawa kierowana przez Andrzeja Zawadę obrosła legendą. Jej sukces próbowała kwestionować ikona himalaizmu Reinhold Messner, który sam przygotowywał wyprawę na Czo Oju i liczył, że to on będzie pierwszym człowiekiem, który postawił zimą stopę na ośmiotysięczniku. Po latach przyznał jednak, że Polacy dokonali najważniejszego wejścia na ośmiotysięcznik w historii alpinizmu. Wielicki jako pierwszy zdobył zimą jeszcze Kanczendzongę - w 1986 roku z Jerzym Kukuczką i dwa lata później Lhotse samotnie. Moro ruszył w najwyższe góry zimą w 2005 roku. Zdobył jako pierwszy: Sziszapangmę, Makalu, Gareszbrum II i Nangę Parbat. Zawsze w zespole, z Piotrem Morawskim, Denisem Urubko, Cory Richardsem, Alexem Txikonem i Muhammadem Ali. Nikt inny nie dokonał aż czterech pierwszych wejść na ośmiotysięczniki zimą. Po zdobyciu Nangi Parbat powiedział, iż ma nadzieję, że na K2 - ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik - wejdą Polacy. "Aby wszystko skończyło się na tych, od których się zaczęło" - dodał. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Polacy wyprawiali się zimą na K2 trzy razy. Jedną wyprawą kierował Zawada (1987/88), dwoma Wielicki (2002/2003 i 2017/2018). W ekspedycjach sprzed 18 i trzech lat brał udział Urubko. W tej drugiej Adam Bielecki - obaj z Rosjaninem posiadającym polskie obywatelstwo mają po dwa pierwsze zimowe wejścia na ośmiotysięczniki. Dokonali tego bez wspomagania tlenem. Nie jest więc aż tak bardzo szokujące, że akurat Urubko i Bielecki uważają wspomaganie tlenem w górach wysokich za doping. Dlatego osiągnięcie Szerpów, którzy weszli na K2 z tlenem jest dla nich mniej wartościowe. Choćby brzmiało to niezbyt grzecznie i elegancko w czasie, gdy dziesiątka Szerpów dokonała rzeczy tak historycznej. Ale takie są ich przekonania - nie od dziś. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! Moro jest teraz pod Manaslu. Mimo wszystko zabrał głos w sprawie K2. "Ponownie gratuluję zespołowi Nepalczyków. Nie piszę przypadkowo, jestem himalaistą od blisko 30 lat, a póki co zimuję pod Manaslu, a nie siedzę w domu na kanapie. Żaden styl nie zabija alpinizmu, osiągnięć innego wspinacza. Himalaizm jest żywy, dopóki znajdują się osoby, które chcą go rozwijać i zmieniać swoimi dokonaniami. Zawsze znajdzie się miejsce na lepszy styl i etykę" - napisał. I dalej: "Ci, którzy teraz nie doceniają stylu, w jakim zdobyto K2, mogą stać się potencjalnymi innowatorami, pod warunkiem, że odejdą od klawiatury komputera [...] Szczyt K2 był i jest. Czeka zimą i nie tylko zimą. Jeśli ktoś wie i czuje, że stać go na więcej, niech rusza na K2 i inne ośmiotysięczniki". W podobny sposób wypowiadał się Wielicki dla Onetu. "Ja nie zamierzam deprecjonować osiągnięcia Nepalczyków. Być może tlen im pomógł, ale weszli. Niech Adam Bielecki czy Denis Urubko próbują wchodzić bez tlenu i niech udowodnią, że są lepsi. To proste. Niech inni poprawiają styl, przecież została taka możliwość". Jak się potem okazało cała dyskusja dotycząca wspomagania tlenem nie dotyczy Nirmala Purji. Gdy dziesięciu Nepalczyków ruszało do ataku szczytowego na K2 tylko Mingma G zapowiadał, że będzie się wspinał bez tlenu. "Taki miałem plan i zamiar. Jednak moje samopoczucie i warunki atmosferyczne spowodowały, że w obozie IV podjąłem decyzję o skorzystaniu z tlenu. Nie było innego wyjścia. Gdybym tego nie zrobił, nie wiem, czy wyszedłbym na szczyt i czy wróciłbym cały i zdrowy do domu" - powiedział w wywiadzie dla sportowefakty.wp.pl. Zapytany o Purję dodał: "Nirmal jako jedyny z nas był na tyle silny, na tyle czuł się dobrze, że zdobył K2 bez użycia tlenu". Kim jest Nirmal Purja Sam Purja napisał na Facebooku: "Znanych jest wiele przypadków wśród wspinaczy, którzy twierdzili, że zdobyli szczyty bez dodatkowego tlenu, ale wspinali się na wyznaczonych przez nas drogach, korzystali również z założonych przez nas poręczówek. Niektórzy z nich są dobrze znani w środowisku wspinaczkowym. Co zatem możemy nazwać wspinaniem wg zasady “by fair means"? I dalej: "To nigdy nie było dla mnie sprawą najważniejszą i wciąż nią nie jest. Wywodzę się z brytyjskich służb specjalnych, mam na swoim koncie różne dokonania, ale nigdy nie robiłem w związku z nimi wielkiego zamieszania. To kwestia indywidualnych wyborów. Przyroda i góry są dla wszystkich. Każdy może poczuć ich zew!"