Spośród wszystkich wypraw na Mount Everest ta jest chyba najbardziej niesamowita i najbardziej tajemnicza. Nie wiadomo w zasadzie, czy w ogóle się odbyła, ale jeżeli prawdą są pogłoski, że doszła do skutku, to miała zakończyć się tragedią. Jedną z większych w dziejach himalaizmu. To mógł być powód wymazania jej z historii i zatuszowania. Jak to możliwe? - ktoś spyta. Ano sprawa jest dziecinnie prosta, o ile dotyczy Związku Radzieckiego i to jego najmroczniejszych, stalinowskich czasów. Wyprawa, która miała zdobyć najwyższy szczyt Ziemi dla ludu pracującego miast i wsi, zatknąć na nim sierp i młot oraz uczynić z niego górę czerwoną przepadła bez śladu. Nigdy nie odnaleziono jej zaginionych członków. W Moskwie uważają, że po prostu nigdy nie istniała i jest wymysłem zachodniej, imperialistycznej propagandy, która ma oczernić Rosję i ZSRR. Są jednak poszlaki wskazujące na to, że jednak radzieckie imperium próbowało za wszelką cenę wyprzedzić zachodnich alpinistów i jako pierwsze wejść na dach świata. Z tragicznym skutkiem. Nanga Parbat - przekleństwo Trzeciej Rzeszy Kto oglądał "Siedem lat w Tybecie", zapewne pamięta tę opowieść o nazistowskiej wyprawie himalajskiej, w skład której wchodzili głównie austriaccy wspinacze tacy jak Heinrich Harrer (w tej roli Brad Pitt) czy Peter Aufschnaiter (grany przez Davida Thewlisa). Harrer - austriacki olimpijczyk w kombinacji norweskiej z igrzysk w Garmisch-Partenkirchen w 1936 roku - miał znaleźć nową drogę na szczyt, który był przekleństwem Trzeciej Rzeszy - górę Nanga Parbat. W 1934 roku pochłonęła ona śmietankę niemieckich i austriackich wspinaczy. W 1939 roku przeszkodził wybuch wojny. Jej wybuch przeszkodził również w zdobyciu Mt. Everestu, w tym wypadku Brytyjczykom. Warto pamiętać, że Nepal stał się niepodległy i niezależny od Wielkiej Brytanii już w latach dwudziestych, więc to od niego zależało, komu wydaje pozwolenia na wspinaczkę. Gdy skończyła się druga wojna światowa, zaczął wydawać je także chętnym z innych krajów. Rozpoczął się wyścig do zdobycia najwyższego szczytu na Ziemi. Wiosną 1952 roku niezwykle blisko celu była wyprawa szwajcarska, którą prowadził znany alpinista i pisarz Edouard Wyss-Dunan. To ten człowiek, któremu zawdzięczamy określenie "Strefa śmierci" dotyczące aklimatyzacji w górach. Szwajcarzy dotarli do 8560 metrów, m.in. dzięki pomocy Tenzinga Norgaya, który w ich wyprawie nie był tragarzem, ale pełnoprawnym alpinistą. To on rok później zdobył Mt. Everest wraz z Edmundem Hillarym. Mount Everest zapewne zaraz padnie Po tej wyprawie jasne stało się, że najwyższy szczyt świata zaraz padnie. To kwestia czasu, którego brakowało. Nepal wydawał bowiem jedną zgodę rocznie. W 1953 roku mieli wspiąć się Brytyjczycy, w 1954 roku - Francuzi, a Szwajcarzy mieli czekać na rok 1955. Słowem, wiele wskazywało na to, że jeżeli Brytyjczycy nie popełnią błędu, to oni zdobędą górę. W samym środku "zimnej wojny", jaka po drugiej wojnie światowej wybuchła między światem Zachodu a ZSRR. Na Kremlu uważano, że celem rywalizacji z Zachodem jest wygrywanie z nim na każdym polu. Rosjanie chcieli dominować we wszystkim, od sportu począwszy, na podboju Kosmosu skończywszy. "Zimna wojna" dotknęła tez alpinizmu. Stalin nie przyjmował do wiadomości tezy, że to zachodni wspinacze mieliby pierwsi wejść na najwyższy szczyt świata. Ta zdobycz też miała należeć do narodu radzieckiego. Zwłaszcza, że pojawiła się kapitalna okazja - Nepal wydawał jedno zezwolenie rocznie, ale w 1951 roku armia chińska podbiła Tybet. Bratni wtedy jeszcze naród chiński otworzył drogę na Mt. Everest od drugiej strony, od strony chińskiej. Drogę niedostępną dla innych. O okolicznościach wyprawy Rosjan na Mt. Everest wiemy niewiele, ale Tenzing Norgay pisał w swej książce "Tiger of Snows", że jego wuj był w 1952 roku lamą z Rongbuk i widział licznych radzieckich wspinaczy szykujących się do ataku na Mt. Everest na własne oczy. Według doniesień, Rosjanie postanowili ruszyć od strony chińskiej i wcześniej niż Brytyjczycy, jesienią 1952 roku. W zasadzie więc porywali się na wejście zimowe, zanim dokonano letniego. Wyprawa miała liczyć 35 osób (chociaż są doniesienia, że była o wiele większa) i w październiku 1952 roku samoloty z Irkucka przywiozły ją do zajętej przez Chińczyków tybetańskiej stolicy Lhasy. Katastrofa na Mt. Evereście? Stalin nie chce tego słyszeć Na czele stał Paweł Dacznolian, który miał pod swymi skrzydłami wielu wspinaczy wytrenowanych na Kaukazie i w Ałtaju. W książce znanego niegdyś wspinacza Jewgienija Gippenreitera czytamy, że w skład wyprawy wchodzili również: Anatolij Żindomnow, geolog Josip Dengumarow, fizycy i specjaliści od dużych wysokości Władimir Kaszinski, Aleksiej Mecdarow i Iwan Lencow. Wyprawa wyruszyła 16 października 1952 roku, zabierając ze sobą nie tylko ekwipunek, ale i dodatkowy balast w postaci popiersi Stalina i Lenina - miała je postawić na szczycie obok radzieckiej flagi, jako symbol triumfu. W listopadzie 1952 roku w obozie ósmym na wysokości 8200 metrów sześciu radzieckich himalaistów miało czekać na okno pogodowe, aby zaatakować wierzchołek. Kontaktowali się z Moskwą i Lhasą, po czym kontakt się urwał. Nigdy więcej ich nie znaleziono, ale ekipa ratunkowa wysłana na stoki Mt. Everestu miała zauważyć ślady potężnej lawiny. Wiosną 1953 roku Rosjanie mieli jakoby po raz ostatni wysłać ekipę poszukująca śladów po swojej wyprawie, chociaż niektórzy uważają, że przeciwnie, miała ona te ślady zatuszować. Podobnie jak to, że wyprawę na Mt. Everest przygotowani pospiesznie, nieudolnie i z użyciem nieodpowiedniego sprzętu. W każdym razie - poza książką Gippenreitera - nie znajdziemy śladów po radzieckiej wyprawie na Mt. Everest w źródłach rosyjskich. Pisały o niej w latach pięćdziesiątych "Newsweek" i "Guardian", ale to tyle. Mamy zeznania wuja Norgaya, kilka poszlak i wodę w ustach, jakiej nabrali Rosjanie i Chińczycy. Nic dziwnego, ponoć Dacznolian miał przed wylotem do Lhasy usłyszeć, że jeżeli zdobędzie szczyt, stanie się nieśmiertelny i sławny - pewnie tak, jak później Jurij Gagarin. Jeżeli jednak zawiedzie, nikt się do niego nie przyzna, a wyprawa zostanie wymazana z kart historii. Tak, jakby nigdy nie miała miejsca. 29 maja 1953 roku jako pierwsi na najwyższej górze świata stanęli członkowie brytyjskiej wyprawy - Edmund Hillary i Tenzing Norgay.