Polacy wylecieli do Pakistanu 20 lutego. Najbardziej doświadczony jest 55-letni Janusz Gołąb z Gliwic, m.in. pierwszy zimowy zdobywca ośmiotysięcznika Gaszerbrum I (w marcu 2012 roku, z Adamem Bieleckim). 41-letni Michał Król jako trzynastolatek zaczął trenować na murku w Nowym Targu. W Himalajach i Kirgizji wytyczył wiele nowych dróg. Najmłodszy z tercetu jest 24-letni Maciej Kimel z Chorzowa, który też ma już za sobą doświadczenie w Himalajach. Trango Nameless Tower: Specjalnie wymyślony namiot Trójka Polaków zaatakuje Trango Nameless Towers w Karakorum (6286 m.n.p.m.). Te pionowe ściany należą do najwyższych na świecie. Celem jest powtórzenie pierwszej drogi wytyczonej przez Brytyjczyków w połowie lat 70. Grupa szczytów Trango Towers jest bardzo charakterystyczna: to strzelające w górę granitowe iglice. Wspinacze zainteresowali się tym rejonem jakieś pół wieku temu, nikt jednak nie zdobył jeszcze Trango Nameless Tower zimą. Łatwo na pewno nie będzie, o tej porze panuje bowiem w Karakorum przenikliwe zimno. Temperatura może mieć znaczenie, szczególnie że Polacy planują uklasycznić tę drogę, wspinając się tylko z pomocą czekanów. Rozmawiam z rodzicami najmłodszego członka ekipy. Anna Kimel: - Bardzo interesujemy się co dzieje się z synem, do niedawna mieliśmy kontakt codzienny. Wiemy, że akcja górska niestety uległa opóźnieniu. Dopiero w Islamabadzie okazało się, że do wyprawy musiał obowiązkowo dołączyć oficer łącznikowy. Dlatego zaplanowany wcześniej samolot do Skardu odleciał bez syna i jego towarzyszy. Zamiast 22 lutego himalaiści wyruszyli do Skardu 26 lutego a stamtąd - trzydniową karawaną pod Trango Glacier. Uczestnicy wyprawy planują aklimatyzację zakładając bazę wysuniętą pod grupą szczytów Trango Towers na wysokości 5000 m.n.p.m. Romuald Kimel: - Jest założenie, że będą spali w skale. Syn, który ma praktyczną smykałkę [siedzimy przy pięknym stole, który sam zrobił, przyp. aut.] specjalnie dla tej wyprawy skonstruował podwieszony namiot. Takiej konstrukcji dotąd nie było, w namiocie mają się zmieścić wszyscy trzej uczestnicy wyprawy. Przed wyjazdem została wypróbowana na ściance w Siemianowicach. Ogromna potrzeba gór Ich syn wsiąkł we wspinanie jako dziecko. - Maciek nigdy się nas nie pytał czy może. Nigdy w tę stronę go nie pchaliśmy, ale też nie hamowaliśmy. Miał i ma w sobie ogromną potrzebę gór. Zastanawiamy się skąd to się u niego wzięło, jego starszy o rok brat i starsza siostra nie mają pociągu w tym kierunku. Kiedyś jechali na wycieczkę rowerową do Mediolanu. Maciek widział, że się niepokoimy, przyszedł i powiedział: "Mamo, kiedyś trzeba przeciąć tę pępowinę". Miał wtedy 13 lat - opowiada Anna Kimel. Jak to się zaczęło? - Darek Wójcicki, nauczyciel WF-u w katoliku, trener i instruktor Polskiego Związku Alpinizmu prowadził zajęcia dla dzieci na małej ściance wspinaczkowej. Kiedy nasz Maciek był w podstawówce to poszedł na ściankę i... został. Kiedy miał 12 lat pojechali wspinać się na Jurę Krakowsko-Częstochowską - opowiada matka. Ojciec: - Potem zaczął wspinać się w górach europejskich [w zeszłym roku choćby na Czerwonym Filarze Brouillard w masywie Mont Blanc, przyp. aut.] Pierwsza wyprawa Maćka w Himalaje była na Lhotse. W 2019 roku był najmłodszym uczestnikiem tamtej wyprawy [wtedy ze względu na pogodę nie udało się zdobyć szczytu, przyp. aut.]. W październiku wrócił z Pakistanu i natychmiast rozpoczął przygotowania do nowej wyprawy. Wiadomo, że w takiej ekspedycji liczy się każdy szczegół, do najbardziej istotnych należy waga. - Maciek ważył każdy przedmiot, oszczędzał na wadze. Owoce liofilizowane przekładał z opakowań do przygotowanych przez siebie woreczków i wysysał powietrze. Zaoszczędził 3 kilogramy - opowiada Anna Kimel. Kiedy powrót? Wiadomo, że trochę się opóźni. Himalaiści mieli wykupione powrotne bilety lotnicze na 30 marca, ale udało się je przesunąć na 6 kwietnia.