Ostatnie tygodnie w polskim himalaizmie to niestety okres konfliktu wokół wyprawy na Broad Peak, której celem było symboliczne pochowanie ciała Tomasza Kowalskiego, który 10 lat temu zginął w Karakorum, a jego ciało zostało na grani. Ekspedycja, w której wzięło udział sześciu wspinaczy, była utrzymywana w tajemnicy. Po powrocie jednak zrobiło się wokół niej bardzo głośno, a uczestnicy zebrali zewsząd mnóstwo pochwał i podziękowań, do których dołączył się nawet Polski Komitet Olimpijski. Misja pod Broad Peak wyruszyła z Polski 17 czerwca 2023 r. Uczestniczyli w niej, oprócz Rafała Froni: Jarosław Gawrysiak, Grzegorz Borkowski, Marek Chmielarski, Krzysztof Stasiak i Marcin Kaczkan. Była konsultowana z rodziną Kowalskiego. Okazuje się jednak, że nie wszyscy mają taki sam ogląd na tę sprawę. Historyczny wyczyn Polki. Anna Tybor zjechała z Broad Peak "Moralność została całkowicie wyzerowana" W bardzo mocnych słowach w rozmowie z Onetem do tej sprawy odniósł się himalaista Jacek Berbeka, którego brat również zginął podczas pamiętnej wyprawy. "W głowie mi się nie mieści, jak ktoś może pisać, że Tomka Kowalskiego pochowano dopiero po 10 latach, skoro to jest nieprawda. Ciało Tomka, który zginął podczas tragicznej i niepoprawnie zorganizowanej wyprawy na Broad Peak odnalazłem ja i Jacek Jawień. Miało to miejsce również w 2013 r., zaledwie kilka miesięcy po jego śmierci" - przypomniał. Bardzo dokładnie opisał również przebieg tego, jak przetransportował ciało zmarłego Kowalskiego 200 metrów niżej i ułożył je na płaskim terenie, odpowiednio zabezpieczając przed, jak sam to określił, "hienami", które mogłyby bezcześcić ciało, robiąc sobie z nim zdjęcia. Właśnie dlatego podjął się zorganizowana tej wyprawy i wyprawił swego rodzaju pogrzeb zmarłemu koledze. Stąd też jego oburzenie akcją przeprowadzoną ostatnio. Berbeka czuje, że ktoś "skradł" jego osiągnięcie. Spektakularny sukces Bargiela. Znów dokonał niemożliwego Rodzina Kowalskiego odpowiada Berbece W odpowiedzi na rozmowę z Jackiem Berbeką rodzina Tomasza Kowalskiego napisała opublikowany na Onecie list, w którym z jednej strony dziękuje himalaiście za to, co zrobił dla zmarłego, ale z drugiej przyznaje, że jego słowa są straszne i trudne do zniesienia, a zarzuty dotyczące rzekomego przywłaszczenia sobie jego osiągnięcia zwyczajnie chybione. "Dla Jacka Berbeki zawsze będziemy żywili wielką wdzięczność za to, co zrobił. Trudno nam jednak pojąć, że mówiąc o naszym synu, podając różne szczegóły, nie myśli o tym, co my będziemy czuć, czytając te słowa. I, mimo że go dość dobrze już poznaliśmy, to jest to trudne do zniesienia, straszne... Jacek Berbeka robi wspaniałe rzeczy, ale też deprecjonuje i zraża do siebie ludzi. Proszę też zrozumieć, że choć od wydarzeń na Broad Peak minęło 10 lat, to dla nas to jakby wczoraj. Naszych ran czas nie zaleczy" - napisała rodzina Tomasza Kowalskiego w liście opublikowanym na Onecie. Dowiadujemy się również z niego, że już po wyprawie Jawienia i Berbeki zorganizowano kolejną próbę zabezpieczenia zwłok zmarłego Polaka, którą mieli przeprowadzić Szerpowie. Niestety z jej efektów rodzina nie była zadowolona i dalej niepokojono się o to, co dzieje się z ciałem. Dlatego taka wdzięczność dla Froni i reszty wspinaczy, którzy ostatecznie zabezpieczyli pochówek Kowalskiego. W 2013 roku w wyprawie na Braod Peak uczestniczyło pięciu polskich himalaistów. Jako pierwsi ludzie zimą na wierzchołek tej góry weszli: Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski, Adam Bielecki i Artur Małek. Berbeka i Kowalski zginęli podczas zejścia ze szczytu.