Podobny syndrom mają chyba Andrzej Strejlau i Jacek Gmoch. Ich przepychanka jest żałosna. Sprzeczają się publicznie, kto siedział bliżej Kazimierza Górskiego. Może rzeczywiście tak jest, że jak hormony już się nie "gotują", to człowiek robi się zgorzkniały, złośliwy, smutny. Obaj panowie wydają się być przekonani o tym, że są niedoceniani. Jacek po telefonie i stanowisku przejętym na dwa tygodnie w Grecji uwierzył w siebie i zaczął wszystkich uczyć - oberwało się mocno Strejlauowi. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Strejlau nawet publicznie powiedział, że już nigdy nie poda ręki Gmochowi. Koledzy, lodu na czoło. Kłócicie się o nic i tylko robicie z siebie pośmiewisko. Staracie się także przekonać nas, kto miał większy wpływ na Górskiego. Otóż odpowiedź jest bardzo prosta: żaden z was. Zrobiliście wiele w latach sukcesów, ale pan Kazimierz decyzje podejmował sam. Przypomnę wam tylko "burzę mózgów" przed meczem ze Szwecją na mistrzostwach świata w 1974 roku. Musiał "zabalował" i pan Kazimierz odstawił go w tym spotkaniu. Obaj przekonywaliście trenera, co do koncepcji, jak zastąpić Musiała. Jacek miał swojego faworyta i motywował go przez pół godziny. Strejlau miał innego i przekonywał przez kolejne 30 minut. Na koniec Górski popatrzył na nich i spokojnie powiedział: "Ryzyk-fizyk, zagra Gut". Obaj bardzo zdziwieni spojrzeli na selekcjonera, Gut nie był przez nich brany w ogóle pod uwagę. Pan Kazimierz jak zawsze miał dobry "nos". Polacy wygrali 1-0, a Gut wykonał piękne dośrodkowanie, po którym Lato strzelił zwycięskiego gola. Publiczne rzucanie błota w waszym wieku jest trudne do zaakceptowania. Trudno wam zrozumieć, kto z was był lepszy, kto zrobił więcej dla polskiej piłki, kto jest inteligentniejszy i mocniejszy. Ja was obu szanuję i zapraszam na debatę wyjaśniającą. W ciszy, w dobrej knajpce, w atmosferze świątecznej wyjaśnicie sobie wiele rzeczy. Będzie śledzik i gorzałka. Możemy się pośmiać i pożartować. Dowcip i poczucie humoru to cecha ludzi inteligentnych. Przestańcie się w końcu kłócić i to publicznie. Chyba naprawdę pomyślę, że nie macie w życiu innych pasji, że nic już was nie interesuje niż sprawy trenerskie sprzed 40 lat. A może rzeczywiście macie syndrom mojego włoskiego kolegi? <a href="http://zbigniewboniek.blog.interia.pl/?id=1989962">Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka!</a> *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.