W dobrych dla polskiej piłki czasach redakcja tygodnika "Piłka Nożna" kończyła rok rankingiem polskich piłkarzy. Pamiętam nawet kategorie: klasa światowa, klasa międzynarodowa, klasa reprezentacyjna i klasa krajowa. Umieszczano na każdej pozycji począwszy od bramkarza aż do lewego skrzydłowego po 10 najlepszych na każdej pozycji. Lista tych, którzy nie znaleźli się w pierwszej "dziesiątce" była bardzo długa. Zmieścić się w czołówce na swojej pozycji, to był naprawdę wielki zaszczyt. Jeżeli mnie pamięć nie myli, to w 1974 roku wyglądało to tak: Jan Tomaszewski - klasa światowa, Antoni Szymanowski - klasa międzynarodowa, Jerzy Gorgoń - klasa międzynarodowa, Władysław Żmuda - klasa światowa, Adam Musiał - klasa międzynarodowa. Później była pomoc: Kazimierz Deyna - klasa światowa, Henryk Kasperczak - klasa międzynarodowa, Zygmunt Maszczyk - klasa międzynarodowa. Atak: Grzegorz Lato - klasa światowa, Andrzej Szarmach i Robert Gadocha - klasa międzynarodowa, choć tak naprawdę obydwaj podchodzili pod klasę światową. Lepiej pod tym względem było chyba na mundialu w 1978 roku, tyle że wynik był gorszy. W 1982 roku, gdybyśmy "rozebrali" drużynę Antoniego Piechniczka i porównali ją do tej z 1974 r., to ilość piłkarzy klasy światowej, czy międzynarodowej byłaby na pewno mniejsza, niż reprezentacji z 1974 roku, ale rezultat był taki sam. Przegraliśmy dopiero w półfinale i to z późniejszymi mistrzami świata - Włochami, podobnie jak ekipa Kazimierza Górskiego uległa Niemcom. W meczu o trzecie miejsce pokonaliśmy odpowiednio: Brazylię w 1974 r. i Francję w 1982 r. Dzisiaj te wyniki wydają się być mrzonką, wydarzeniami, w których prawdziwość trudno po prostu uwierzyć. Jak wyglądałby dzisiaj taki ranking, gdyby go ułożyć pod naszych reprezentantów? Ja zajmę się tylko bramkarzami i dwójką środkowych obrońców (libero i kryjący, by lepiej się rozumieli). Sytuacja z bramkarzami wygląda tak: klasa światowa - brak. Klasa międzynarodowa - Artur Boruc. Klasa reprezentacyjna - Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny, Tomasz Kuszczak, Przemysław Tytoń, Grzegorz Sandomierski. Ten najlepszy jest poza kadrą, Szczęsny i pozostali, to dobrzy, w większości młodzi i utalentowani. Gdybyśmy dzisiaj mieli jednak odpowiedzieć, kto stanie w bramce w inauguracyjnym meczu mistrzostw Europy, to rozpiętość nazwisk byłaby niesamowita. Czyli ani nie mamy nikogo prezentującego klasę światową (najbliżej niej jest Boruc), ani na tak ważnej pozycji nie mamy solidnego pewniaka. Dwóch środkowych, to naprawdę wielki problem dla Franciszka Smudy i pokazuje całą siłę naszej reprezentacji. Brak piłkarza klasy światowej, brak piłkarza klasy międzynarodowej. Arkadiusz Głowacki, ostatnio odkurzony przez selekcjonera, to klasa reprezentacyjna, ale nie światowa. Pozostali, czyli Grzegorz Wojtkowiak, Tomasz Jodłowiec, Maciej Sadlok, Kamil Glik, to dla mnie na razie melodia przyszłości i bardziej podchodzą pod klasę krajową, niż reprezentacyjną. Oglądałem mecz Bari - Roma, a także inne wcześniejsze występy Glika. Optymistycznych akcentów w jego grze jest naprawdę, jak na lekarstwo. Myślenie, że Glik może być podstawowym obrońcą naszej kadry wcale nie jest błędne, tyle że on nigdy wyżej klasy reprezentacyjnej nie podskoczy! Zastanówcie się nad innymi pozycjami. Przeanalizujcie potencjał napastników i pomocników. Oczywiście, można być optymistą, ale tylko dlatego, że my zawsze mówimy: "Jakoś to będzie". Ale innych merytorycznych przesłanek, by być zadowolonym, to na dzień dzisiejszy nie widzę. <a href="http://zbigniewboniek.blog.interia.pl/?id=2074574">Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka</a> *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.