Dzień przed rozstrzygnięciem miejsca organizacji Euro 2012 zadzwoniłem do "ważnego człowieka" i zadałem pytanie: "Jak to widzisz? Czy mamy szansę? Warto jutro przyjechać do Cardiff?". Odpowiedź była bardzo dyplomatyczna: "A co ty masz jutro do roboty?". Odpowiedziałem: "Nic specjalnego, rano idę do swojej firmy, a potem, około południa, gram w golfa". "Ważny człowiek" odparł: "OK, to graj spokojnie, zostań na miejscu i życzę udanego dnia". Wynik miał być ogłoszony około godziny 12. W związku z grą w golfa wyciszyłem komórkę, ale zorientowałem się szybko, że w godzinach 12 - 12:25 dostałem ok. 25 telefonów. Natychmiast powiedziałem do siebie: "To niemożliwe! My, Polacy mamy Euro 2012!". Znajomy, do którego zadzwoniłem, tylko mi to potwierdził. Radość była ogromna, ale zdziwienie jeszcze większe. Nie chcę się teraz zapisywać do grupy, która ślepo wierzyła w to, że UEFA przyzna Polsce Euro. Wręcz przeciwnie, byłem pełen wątpliwości. Wydawało mi się, że pokonanie Włochów jest prawie niemożliwe, a do tego były jeszcze Węgry i Chorwacja. Kilku oszołomów starało się nawet przekonać Polaków, że Boniek kibicuje Włochom. Mocno mnie to ubawiło. Dzisiaj jakiś szaleniec (mam nadzieję, że tak go ostatecznie, po rozstrzygnięciu sprawy, nazwiemy) stara się wszystkich przekonać, że nominacja dla Polski i Ukrainy była ukartowana, po prostu kupiona. Pada nawet cena - 11 mln 150 tys. euro. Człowiek zaczyna sobie odtwarzać przeszłość. Dzień przed wyborem Surkis mówi wprost, że wygramy w pierwszej turze, Listkiewicz jest bardziej powściągliwy. Rezultat? Polacy - osiem głosów, Włosi - cztery, a Chorwacja i Węgry - zero. Dzisiaj cypryjski skarbnik chce wszystkich przestraszyć, choć wydaje mi się, że najbardziej boi się sam. Szybko dowiemy się, jak wyglądała prawda, ale nie mamy się czego bać. Polacy w tej ewentualnej rozgrywce nie odgrywali żadnej roli. Mam nadzieję, że także Ukraińcy są "czyści". "Ważny człowiek" zadzwonił do mnie w niedzielę wieczorem i pyta mnie: "Co o tym wszystkim myślisz? Jakie jest twoje zdanie, przeczucie?". Po włosku odpowiedziałem: "Ogni tanto meglio non pensare", co po polsku znaczy: "Czasami lepiej jest nie myśleć". Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.