W środę poczytałem "Przegląd Sportowy", skąd wynotowałem sobie, co mieli do powiedzenia po meczach Pucharu Polski dwaj czołowi polscy trenerzy. Maciej Skorża (Legia) oświadczył: "Pogoń zgodnie z oczekiwaniami potwierdziła bardzo dobrą organizację gry". Paweł Janas (Polonia Warszawa) stwierdził: "Znicz postawił nam bardzo trudne warunki. Cieszę się, że nie doszło do dogrywki, ale zdaję sobie sprawę, że jakość naszej gry jeszcze nie była najlepsza". "Jakość naszej gry" - brrr... Piłkarska nowomowa kwitnie w najlepsze! Dobrze, że przynajmniej Maciej Stolarczyk (Pogoń Szczecin) potrafił powiedzieć coś ciekawego. Trener Pogoni wypalił: "Mam do siebie pretensje, bo popełniłem błąd, przygotowując taktykę. Powinniśmy zaatakować z większym rozmachem". Podoba mi się też Robert Maaskant w Wiśle Kraków. To ciekawy ruch nowego prezesa "Białej Gwiazdy", Bogdana Basałaja - z dyrektorem sportowym z Holandii, Stanem Valckxem i właśnie Maaskantem w roli trenera. 41-letni szkoleniowiec mówi normalnie. Podoba mi się odpowiedź na pytanie Marka Gilarskiego o Osmana Chaveza, środkowego obrońcę z Hondurasu. Maaskant stawia sprawę jasno: "Chavez zagrał na mundialu, ale dla mnie liczy się, co jest teraz i tutaj. Honduras spotkał się z Hiszpanią, Szwajcarią i Chile. W każdym z tych meczów musiał się bronić. Cała drużyna skupiała się na przestrzeni 60 metrów przed własnym polem karnym. Wisła gra inaczej. To my częściej mamy piłkę, musimy budować akcję od tyłu i środkowi obrońcy często znajdują się 50 metrów od naszej bramki. Większość polskich drużyn atakuje z kontry. Chavez nie przywykł do tego, ale robi postępy". To bardzo ostre postawienie sprawy. Maaskant wyraźnie sugeruje, że obrońca z Hondurasu nie nadaje się - zapewne jest za wolny, a pewnie też za wolno myśli. Problemem trenera Wisły może być cały ostatni zaciąg transferowy, który nie bardzo wiadomo kto firmował. Pod kuratelą Basałaja pracowali Jakub Jarosz, Zdzisław Kapka, coś tam pewnie miał do powiedzenia Henryk Kasperczak. Układ Valckx-Maaskant jest lepszy, ale... mam jedno poważne "ale". Będą sięgać po zagranicznych graczy. Już sprowadzili Marokańczyka Nourdina Boukhariego (jak mówi Maaskant za "pół darmo"), a testowali Kameruńczyka Serge'a Branco... Znajomość drugiej, czy trzeciej ligi polskiej jest im obca. Nie wiem, czy nie wybiorą łatwiejszej drogi - handlu z całym światem. Maaskant zresztą przyznaje w "PS": "Myślę, że będziemy aktywni w zimowym okienku transferowym". Legią rządzą Polacy - Leszek Miklas, Marek Jóźwiak i Skorża. Latem sprowadzili sześciu obcokrajowców, a teraz na gwałt szukają jeszcze napastnika. Najpierw testowali Razaka Omotoyossiego z Beninu, a teraz przyleciał Wołodymyr Pryjomow z Ukrainy. Bramkarz Legii, Konstantin Machnowskyj - jego rodak - przemówił: "Musi być dobry, skoro grał w Szachtarze Donieck". Grał?! Ludzie, litości! Na stronie transfermarkt.de można znaleźć zapis jego "kariery". W Szachtarze zagrał w lidze dwa razy jako zmiennik - w sezonie 2007/2008. A później gdzieś się błąkał. Panowie, litości - stawiajmy na Michała Kucharczyka (kto wie, czy nie pojedzie na EURO 2012!), Michała Efira czy wypożyczonego do ŁKS-u Jakuba Koseckiego, a nie jakichś zagranicznych amatorów podsyłanych przez znajomych menedżerów!!! Legia według transfermarkt.de wydała latem 3 miliony euro. W Polsce pojawiała się kwota 2,3 miliona euro, a pewnie z prowizjami dla menedżerów ta kwota sięgnęła właśnie tej pierwszej kwoty. Wszystkie te pieniądze opuściły nasz rynek. Proszę sobie wyobrazić, że Legia zainwestowałaby 3 miliony euro w polskich zawodników... Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia