Czy nie jest tak, że Bogusław Cupiał uratował Wisłę, podobnie jak koncern medialny ITI Legię, a Zygmunt Solorz - pozyskując Śląsk - odciążył miasto Wrocław, bo ostatnio nikt inny nie chciał łożyć na ten klub. W Amikę Wronki inwestował przez lata Jacek Rutkowski, aby w 2006 roku przerzucić się do Lecha Poznań, który odciął się od gigantycznych długów. Zbigniew Drzymała stworzył czołowy polski klub w Grodzisku Wielkopolskim, po czym sprzedał go do... Warszawy. Po miejsce w lidze i kadrę piłkarzy wraz ze sztabem szkoleniowym zgłosił się Józef Wojciechowski, właściciel Polonii... Co stałoby się z Cracovią, gdyby nie Janusz Filipiak albo z Widzewem, gdyby najpierw nie Zbigniew Boniek, a teraz Sylwester Cacek. I tak można mnożyć przykłady... Inna rzecz, jak nowi inwestorzy traktują kluby. Czy potrafią porozumieć się z samorządem w sprawie budowy stadionów, czy pozyskują kibiców, którzy za chwilę będą stanowić solidny fundament finansowania, czy wspierają pracę z młodzieżą, czy wyznaczają strategię, aby ją spokojnie realizować, czy też miotają się od jednego do drugiego trenera... O zagrożeniach dla klubu - w rękach prywatnego inwestora - przekonuje przykład rodziny Glazerów, która nabyła Manchester United. Za kredyt, którym obciążyła klub - nic dziwnego, że z najbogatszego na świecie, MU stał się najbardziej zadłużonym. Zobowiązania sięgnęły 800 milionów euro. Dziś najbogatsi fani trzykrotnego ostatnio mistrza Anglii - a w historii łącznie już 18-krotnego - założyli krąg Red Knights i planują za 1,5 miliarda euro odkupienie Manchesteru United z rąk Amerykanów. Rządzący klubem David Gill twierdzi jednak: "Glazerowie nie chcą sprzedać". Ciekawostką jest fakt, że rodzina Glazerów kontroluje Manchester United poprzez dwie spółki, które mają swoją siedzibę w stanie Newada, gdzie nie płaci się podatku dochodowego od osób prawnych. Sytuacja ManU jest tak trudna, że niedawno wyemitowano obligacje warte 500 milionów funtów, które nabywcom gwarantują rocznie 9 procent! Sama ich emisja kosztowała klub 54 miliony funtów, co - jak podaje niemiecki dziennik finansowy "Handelsblatt" - oznacza roczny budżet klubu Bundesligi. Sprawa MU, Liverpoolu, a także pierwszego w historii niewypłacalnego klubu Premier League - FC Portsmouth, spowodowały, że temat klubów w rękach obcych stał się nawet przedmiotem kampanii wyborczej do brytyjskiego parlamentu. Partia Pracy - kierowana przez premiera Gordona Browna - właśnie zgłosiła postulat zmian w prawie. "The Guardian" cytuje samego Browna, który zaznacza, iż "kluby powinny poważnie traktować swoje zobowiązania w stosunku do fanów". Do 25 procent wartości klubów powinno znaleźć się w rękach kibiców! To prawdziwa rewolucja w kosmopolitycznej Wielkiej Brytanii, gdzie nie brakuje inwestorów z Rosji, USA, a także Bliskiego Wschodu. Gdyby rzeczywiście zmusić właścicieli klubów Premier League do podzielenia się własnością z kibicami, to fani MU przejęliby aktywa warte 375 milionów euro! Wybory w Wielkiej Brytanii za dwa miesiące, nic dziwnego, że Hugh Robertson z Partii Konserwatywnej, pomysł Browna nazywa "kampanijnym chwytem po trzynastu latach zaniedbań". Po czym jednak przyznaje, że "sytuacja klubów wymaga natychmiastowego działania". Analizując przykład Manchesteru United warto nadmienić, że roczny budżet klubu wynosi 327 milionów euro (z czego 117,1 miliona przynoszą prawa telewizyjne, 16,4 mln reklama na koszulkach, 127,7 mln dochody z widzów). Warto zwrócić uwagę, że pojemność stadionu to 75 300 widzów, a roczne wykorzystanie miejsc na Old Trafford sięga 98,8 procenta... 98,8 procenta. Niesamowite!