Dla Nas Polaków najbardziej radosne (od czasów gry Zbigniewa Bońka w Juventusie i Józka Młynarczyka w Porto) było zaskakujące zwycięstwo Liverpoolu - pokonał faworyzowaną drużynę Milanu - w którym głównym bohaterem był nasz Jerzy Dudek. Sukces ten jest tym bardziej cenny, jeśli uświadomimy sobie jaką przeszkodę, oprócz napastników renomowanych zespołów, musiał pokonać popularny "Dudi", by wraz z kolegami zyskać miano najlepszej drużyny kontynentu. Przecież dla wnikliwych obserwatorów ligowych zmagań na wyspach nie jest tajemnicę, że Jurek przed każdym meczem był pod ogromną (mającą zgubny wpływ na formę) presją psychiczną , bowiem każdy Jego błąd natychmiast był eksponowany przez dziennikarzy, na pierwszych stronach gazet, którzy w ten sposób chcieli utorować drogę do bramki Liverpoolu, największej nadziei angielskiego futbolu Chrisowi Kirklandowi. Moim zdaniem "odblokowanie psychiczne" Jurka nastąpiło w przerwie finałowego meczu, kiedy to polski bramkarz uświadomił sobie, (przy wyniku 0:3), że jest już "po herbacie" i praktycznie są to jego ostatnie chwile w tym zespole-z którym należało by się honorowo pożegnać. I wówczas zobaczyliśmy prawdziwe oblicze naszego rodaka, który broniąc strzały Szewczenki w dogrywce i w "tańczącym rytmie" - rzuty karne zyskał miano bohatera meczu i ... najlepszego bramkarza w historii polskiej piłki. Szczególnie na to ostatnie określenie Jurek zasłużył jak najbardziej, ponieważ, ani Józek Młynarczyk, ani żaden z nas - reprezentacyjnych bramkarzy nigdy nie był przez tak długi czas poddawany - tak wyniszczającemu postawę sportową - testowi psychicznemu. Ja osobiście życzę mojemu młodszemu koledze po fachu, by wspólnie z kolegami z kadry wprowadził naszą drużynę narodową do finałów MŚ 2006 i co najmniej powtórzył sukces z 1974 i 82 roku. I to by było na tyle, jeśli chodzi o największy sukces naszego futbolu na arenie międzynarodowej w ostatnich kilku latach, natomiast przechodząc do codziennej skopanej prozy panującej na naszych boiskach, to ostatnia kolejka "przypieczętowała", to co było wiadome od (zakończenia rundy jesiennej) dawna, a mianowicie skazani na mistrzostwo i spadek, "Biała Gwiazda" i katowicka "Gieksa" osiągnęli swój cel. Jeśli chodzi o super ubogą drużynę z Katowic, to było do przewidzenia, że kilkuletnie kłopoty finansowe muszą w końcu spowodować rozpad tego zespołu i kto wie, czy ten zasłużony dla polskiej piłki klub nie zniknie ze futbolowej mapy, kiedy nie otrzyma licencji na drugoligowe występy. Poza tym na pewno na całkowite unicestwienie zasługuje grupka bandyto-terrorystów, która po raz kolejny dała o sobie znać po zakończeniu derbowego spotkania z Odrą. Mam nadzieję, że PZPN skieruje wreszcie wniosek do prokuratury, która tym razem przeprowadzi na podstawie monitoringu, wnikliwe śledztwo i super przykładnie ukarze prowodyrów, a nie potraktuje tego cyklicznego draństwa na katowickim stadionie jako ojcowskiego klapsa wymierzonego niesfornym dzieciom - tak jak to miało miejsce po bandyckim pobiciu piłkarzy przez "ICH PSEUDOFANÓW". A tak na marginesie, to uważam, że "oliwy do ognia" zachowania katowickich terrorystów dolała decyzja związku o desygnowaniu do prowadzenia tego spotkania arbitra z ... Warszawy, ponieważ najbardziej zagrożona barażami (w przypadku zwycięstwa Odry) była i aktualnie jest stołeczna Polonia. Co zaś się tyczy "przyklepania" przez Wisłę tytułu, to w Krakowie również mieliśmy do czynienia z protestem (jak najbardziej cywilizowanym i jak najbardziej słusznym) zdecydowanej większości wiernych fanów Żurawia, Franka i spółki. Kibice niezadowoleni ze stylu gry prezentowanej wiosną przez wiślaków domagali się - również jak najbardziej słusznie - dymisji głównego winowajcy "zimowych zawirowań personalnych" Janusza B., dzięki któremu najlepszy w Polsce zespół gra "padlinę", która spowodowała, że nawet na trybunie VIP-ów rozlegają się głosy OBURZENIA. Przypomnę tylko, że Jurek Fedorowicz stwierdził, że Wisła gra do du..., a w przerwie meczu z Górnikiem, nerwowo nie wytrzymał Andrzej Sikorowski i demonstracyjnie opuścił stadion. Wydaje się, że jedynym ratunkiem , by Wisła miała szansę awansu do elitarnej Ligi Mistrzów jest "ODBASAŁAJENIE" ("zainteresowanych niedowiarków" odsyłam do felietonu z dnia 2005.02.22) klubowego domku przy ulicy Reymonta w Krakowie i powrót na trenerską ławkę Heńka Kasperczaka. Ale to nie moja broszka, tylko pana Bogusława Cupiała, mnie natomiast martwi fatalna dyspozycja krakowskich reprezentantów, którzy - nie ma co ukrywać, za czasów Kasperczaka mieli ogromny wkład w zdobyciu 15, eliminacyjnych, punktów - 4 czerwca MUSZĄ zdobyć komplet punktów w pojedynku z Azerbejdżanem. Niestety mecz z Albanią potwierdził moje obawy, jednak miejmy nadzieję, że Paweł Janas przez kilka dni zgrupowania doprowadzi do równowagi psychicznej, i fizycznej Krakusów oraz "da Im trochę świeżości", by w sobotę zaprezentowali się na miarę swoich możliwości i przyczynili się walnie do zwycięstwa nad Azerami. Jeśli tak się nie stanie, to nie tylko kibice spod Wawelu, ale również z całej Polski będę wiedzieli komu i jak podziękować za ... stratę "eliminacyjnych oczek", których, nie daj boże, by zabrakło do bezpośredniego awansu. A swoją drogą, to Janosikom gratuluje udanej akcji i zdobycia gola w "stylu Gołoty", czyli pobicia o 19 sekund rekordu (decydujący, nokautowy cios w 53 sekundzie pierwszej rundy) naszego papierowego mistrza Świata w boksie. W minionym tygodniu odbyło się jeszcze jedno arcyważne wydarzenie, które powinno, a właściwie MUSI mieć wpływ na dalsze losy polskiej piłki. Mam tu na myśli szczecińskie spotkanie z inicjatywy Michała Listkiewicza i Antoniego Ptaka, w sprawie czarnych owiec zarażonych wirusem BSE (czytaj 90 minutowym rozmiękczeniem mózgu - spowodowanym mamoną), który ma ogromny, by nie powiedzieć całkowity wpływ na końcowy wynik meczów. W siedzibie władz, na Zamku Książąt Pomorskich w tym portowym mieście, doszło do dyskusji zawodników i kibiców szczecińskich z prezesem PZPN na którym zastanawiano się, co zrobić by wyplenić z naszych boisk "chwasty" (czytaj czarnych ustawiaczy wyników i kopaczy - sprzedawczyków), które powodują zniechęcenie kibiców do oglądania naszej przesiąkniętej korupcją - skopanej. Dla mnie jednak najważniejsze ustalenia tego spotkania, oczywiście oprócz stwierdzenia, że PZPN, MUSI ZACZĄĆ zdecydowanie lepiej działać przy otwartej kurtynie, to: spotkanie przedstawicieli 16 klubów kibica, po zakończeniu meczów barażowych z kierownictwem związku, w celu wyjaśnienia dotychczasowych konfliktów wynikających z wprowadzenia "słynnych czipów", oraz nieporozumień na linii policja - związek - kibice, dotyczących ustaleń (nie zawsze życiowych i logicznych) wymogów zabezpieczających - podczas futbolowych spotkań. podobne spotkanie (tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu) z przedstawicielami zawodników, dotyczące braku realizacji podpisanych kontraktów i powstania przy PZPN, rady piłkarzy ligowych. Ja ze swojej strony jeszcze raz składam deklaracje: Ponieważ Zbigniew B. praktycznie przestał działać w naszej piłce (na weryfikacje Jego działalności przyjdzie jeszcze czas) jestem do dyspozycji Związku w trzech, moim zdaniem najważniejszych obecnych problemach polskiej piłki: awansu reprezentacji do niemieckich finałów, jak najszybszego zarejestrowania Spółki Ekstraklasa S.A. w Sądzie i likwidacji "czarnej mafii". Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym.