Seria ośmiu meczów bez porażki drużyny, którą jesienią, gdy miała dłuższe jeszcze pasmo porażek, wielu skazywało na pożarcie, musi budzić podziw. Tym bardziej, że zespół zdał egzamin i poradził sobie bez boiskowego, a zarazem duchowego przywódcy Jakub Błaszczykowskiego, którego spokój, opanowanie, umiejętności i doświadczenie utrzymanie się przy piłce na połowie rywala. Utrzymania, którego w niedzielę brakowało, ale inaczej być nie mogło. Brak energii oznaczał kłopoty nie tylko na bokach, wobec faktu, że Lech ma bodaj najgroźniejsze w lidze skrzydła, ale też na środku. Vullnet Basha, który opuścił ważny pierwszy tydzień zimowych przygotowań, najwyraźniej spuchł. Gierogij Żukow to wulkan energii, grał na swoim poziomie - pokonał 11.5 km, wykonał 53 sprinty, wygrał 16 na 26 pojedynków. Operujący bardziej z przodu Vukan Savićević statystyki biegowe miał najlepsze nie tylko w Wiśle, ale w całym meczu. Pokonał aż 12.65 km, zaliczył 58 sprintów. W zestawieniu z nim i Żukowem Basha wypadł słabiej - 10.65 pokonanych km i tylko 40 sprintów. Znakomicie dojrzewa młodzieżowiec Kamil Wojtkowski, który był najgroźniejszym piłkarzem Wisły, choć w I połowie nie miał wsparcia idącego na obiegnięcie obrońcy. Miał siedem na dziewięć udanych zwodów, wygrał 15 na 27 pojedynków, rozwinął prędkość 33.17 km/h. Wiślacy śrubują serię bez porażki, ale niczym w grze komputerowej, po osiągnięciu wyższego poziomu, poprzeczka wymagań idzie również w górę. W sobotę "Biała Gwiazda" jedzie do Gliwic, na starcie z mistrzem Polski. Piast pokazał w Warszawie, że jest w stanie poradzić sobie nawet z Legią. Piast u siebie przegrał tylko dwa razy - w sierpniu z Lechią i 30 listopada ze Śląskiem. Jesienią wygrał także 2-1 przy Reymonta w Krakowie. Artur Skowronek liczy na powrót Błaszczykowskiego, ale piętrzą się kłopoty w ataku, gdzie do kontuzjowanego Alona Turgemana dołączył Lubomir Tupta, a powrót choćby na ławkę Pawła Brożka odwleka się. Wyprawa z jednym atakującym 17-latkiem Aleksandrem Buksą na mistrza Polski może się okazać dosyć karkołomna. Nawet wobec faktu, że "Białą Gwiazdę" przy Okrzei będzie wspierać co najmniej dwa tysiące kibiców. Tyle biletów Wisła już im sprzedała, stara się o dodatkową pulę. W Piaście jeszcze nie żyją meczem z Wisłą, gdyż w środę podopiecznych Waldemara Fornalika czeka ćwierćfinał Pucharu Polski z Lechią, w Gdańsku. "Kolejorz" swą kreatywnością i tempem rozgrywania piłki na połowie krakowian imponował. Błyszczeli adepci jego akademii z Kamilem Jóźwiakiem, Jakubem Moderem i Filipem Marchwińskim na czele. Wobec sporej liczby sprzedanych z ogromnym zyskiem wychowanków, na czele z Janem Bednarkiem, Dawidem Kownackim, Karolem Linettym, Tomaszem Kędziorą, efektywność szkolenia w Poznaniu budzi podziw i szacunek, staje się wzorem godnym do naśladowania. Pomyśleć, że niewiele brakowało, a Wisła jako pierwsza zbudowałaby profesjonalną akademię. Oto w 2006 r. powstała Fundacja im. Henryka Reymana, jej fundatorami byli: Genowefa Borkowska (członek rady nadzorczej Tele-Foniki) , Romualda Piotrowska (dyrektor finansowa TFK) i Piotr Wawro. Ze środków prywatnych, a także dotacji z Ministerstwa Sportu na czterech hektarach ziemi przy stadionie, należącej wówczas do Tele-Fonika miała powstać profesjonalna Akademia Wisły Kraków. Koszt jej budowy wyceniano na 20-25 mln zł, powstały nawet wstępny projekt i makieta. Akademia miała zawrzeć cztery boiska, jedno przykryte balonem, jedno ze sztuczną nawierzchnią, mały hotel sportowy, centrum odnowy biologicznej, siłownia, sauna, kriokomora. Fundacja zbudowaną bazę miała przekazać Wiśle SA, a prezes Bogusław Cupiał obiecał, że pięć procent budżetu piłkarskiej spółki zostanie przeznaczonych na funkcjonowanie akademii, która miała dostarczać talenty pierwszemu zespołowi. Biznesplan był poważny i realny, zwłaszcza wobec faktu, że na ówczesnym planie zagospodarowania przestrzennego Krakowa teren ów miał przeznaczenie "zieleń i sport". Skończyło się tak, że doradcy wmówili prezesowi Cupiałowi, że owa fundacja to zamach na ziemię. Dziś w tym miejscu powstały apartamentowce, z widokiem na Błonia i Kopiec Kościuszki. Michał Białoński