Polacy nigdy nie słynęli ze sprawnej organizacji czy sprawnego zarządzania. Te cechy raczej u nas kulały. Konieczność przygotowania i przeprowadzeniu tak dużego turnieju spowodowała, że musimy się tego nauczyć. Już samo sensowne wydanie 157 mln euro dotacji unijnych na poprawę infrastruktury przed Euro nie jest łatwym zadaniem. I pewnie dlatego budowa autostrad ślimaczy się tak bardzo. Dziś już wiadomo, że do 2012 roku autostradą na Ukrainę nie dojedziemy. Będziemy się cieszyć, gdy do mistrzostw Europy autostrada A4 połączy Kraków z Tarnowem. Zobacz reportaż o stadionach na Euro 2012: Najważniejsze, że w Polsce powstaną stadiony. Było z nimi jeszcze gorzej niż z drogami. Doszło do takiego paradoksu, że jeśli jakikolwiek polski zespół awansuje do Ligi Mistrzów, to w tym roku nie miałby gdzie grać, bo żadna arena nie spełnia wymogów! Problem będzie miała reprezentacja Polski. Z Irlandią Płn. we wrześniu zagramy w Szczecinie. Nie ma jednak gdzie zmierzyć się ze Słowacją. A wszystko przez to, że największe polskie stadiony zamieniły się w place budów! Za trzy lata, gdy przebrzmi ostatni gwizdek finału Euro 2012, goście wyjadą, a stadiony, autostrady, zmodernizowane lotniska i hotele zostaną. Nie zabierze ich UEFA ani Unia Europejska. Infrastruktura to jednak nie koniec profitów. Jeśli oferta sportowo-turystyczna będzie bogata, możemy zarobić, i to niemało, na samym turnieju. W miarę rozwoju rynku marketingowego w piłce nożnej mistrzostwa Europy przynoszą wcale niemałe dochody. Legendy już krążą o tym, że Portugalczycy w 2004 r. zarobili 800 mln euro - głównie na kibicach, którzy zostawiali krocie w hotelach i restauracjach. Do ich kraju zjechało 600 tys. kibiców zagranicznych! Na 31 meczów sprzedano ponad milion biletów! Wedle oficjalnych szacunków strony rządowej, Austria na Euro 2008 zyskała 12 mln euro. Taka była różnica między kwotami zainwestowanymi w przygotowania (133 mln euro), a wyjątkowo wysokimi podatkami, które po ME wpłynęły do budżetu państwa (145 mln euro). W sektorze prywatnym Austriacy zarobili jeszcze więcej - podczas trzech tygodni, w jakich rozgrywał się turniej Euro 2008, gospodarka austriacka dostała "zastrzyk" w postaci 415 mln euro! Najwięcej, i to bez ryzyka, przy minimalnym wkładzie, zyskała UEFA. Wpływy, wynikające głównie ze sprzedaży praw telewizyjnych do ME, ale też gadżetów, wyniosły aż 250 mln euro! Prezydent UEFA Michel Platini i jego ludzie zdają sobie sprawę z tego, że polsko-ukraińskie mistrzostwa nie będą kurą znoszącą równie drogocenne złote jaja, ale też z pewnością Europejskiej Unii Piłkarskiej turniej nie przyniesie strat. Nie możemy się równać z wynikami finansowymi Euro 2008, tak samo jak nie można porównać gospodarki polskiej, a tym bardziej ukraińskiej (agencje światowe alarmują o kryzysie i krachach u naszych wschodnich sąsiadów) do austriackiej, nie mówiąc już o szwajcarskiej. - Wszystko wskazuje na to, że zysk z Euro 2012 będzie mniejszy niż w 2008 roku - powiedział Platini. Niemcy chwalili się niemałym zyskiem wynikającym z organizacji MŚ 2006 r. Według danych DFB (Niemieckiego Związku Piłkarskiego), koszty organizacji mundialu zamknęły się kwotą 402 euro, a zyski sięgnęły 557 mln euro. Abstrahując od względów merkantylnych, Euro 2012 powinno być symbolem, sygnałem dla świata, że Polak to nie tylko tania siła robocza, ale też dobry i sprawny organizator dużych imprez. Te, które przeprowadziliśmy do tej pory - ME Koszykarek z 1999 r., czy zamierzchłe już hokejowej MŚ z 1976 r. - były w porównaniu z Euro 2012 niczym budowa Pałacu Kultury i Nauki (237 m wysokości) w zestawieniu z Burj Dubaj Tower (818 m wysokości).