Wpływy z tytułu sprzedaży praw nowemu tercetowi Canal+, Polsat i Eurosport nie przyniesie klubom nawet takich zysków, jakie dawały Orange Sport i Canal + (każda z nich po 60 mln zł) wyłonione podczas przetargu trzy lata temu. Dopiero podpisanie umowy ze sponsorem ligi (stanie się to niebawem), na którego kluby czekały od dwóch lat, da porównywalne zyski. Telewizje nie chcą płacić, choć produkt staje się atrakcyjniejszy. Poprawiają się stadiony i oprawa meczów, bite są rekordy oglądalności na żywo, na stadionach. Ekstraklasa to najbardziej prestiżowe rozgrywki w Polsce, a na rok przed Euro 2012 powinny zyskiwać zwiększenie, a nie zmniejszenie przychodów z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych. Polska jest dużym rynkiem dla telewizji - blisko sześć mln gospodarstw to dla polujących na abonentów skłonnych płacić około 100 zł miesięcznie, łakomy kąsek. Cyfrowy Polsat pochwalił się wypracowanym w pierwszym kwartale 2011 roku zyskiem netto 76,4 mln zł. Za prawa do Ekstraklasy wielkich kwot nie chce jednak płacić ani on, ani Canal +, którego być albo nie być w naszym kraju od pokazywania polskiej ligi jest niemal uzależnione. Eurosport 2 również nie szasta pieniędzmi. Podobnie jak Polsat, oferuje za to dotarcie z polską piłką ligową do większej grupy telewidzów. - Dotarcie do większej grupy telewidzów w perspektywie przełoży się na korzyści finansowe. Przecież Canal Plus ma 1,5 mln abonentów, Polsat 3,5 mln, natomiast Eurosport dociera do siedmiu milionów ludzi. Krótko mówiąc, mecze Ekstraklasy obejrzy więcej osób niż dotychczas - zachwala szef rady nadzorczej Ekstraklasy SA i prawnik Lecha Poznań Jacek Masiota. Łatwy dostęp do meczów w telewizji dla klubów ma też drugą, złą stronę - piony marketingu będą musiały się nieźle nagimnastykować, aby zapełnić rozrastające się stadiony. Nasza Ekstraklasa nie tylko grą, ale od października do końca marca (a więc przez pół sezonu) nie zachęca również warunkami pogodowymi. Kibice często wybiorą ciepło fotelu przed telewizorem zamiast wyprawy na stadion. Doskonale pamiętam olbrzymie problemy ze sprzedażą biletów, jakie dotknęły Wisłę Kraków, gdy w 1999 roku jej mecze transmitowała ogólnie dostępna, darmowa stacja TVN. Dzięki poprzednio skonstruowanej umowie, mistrz Polski (Wisła Kraków) zyskiwał rocznie od telewizji 11 mln zł. Zgodnie z nowym rozdaniem tych pieniędzy będzie dla niego nawet 20 procent mniej, a przecież pod względem budżetów klubów powinniśmy gonić Europę Zachodnią. Szef sportu w Polsacie, Marian Kmita jeszcze niedawno w wywiadzie dla INTERIA.PL nie rokował wielkich szans, by jego stacja przejęła ligę. - Myślę, że jeszcze trochę czasu upłynie, zanim ją pokażemy. Ale już uważnie śledzimy rozwój polskiej piłki nożnej jako produktu, który poprawia swą infrastrukturę. Bardzo starannie analizujemy poprawę bazy stadionowej. Chociażby z tej racji, że jesteśmy współwłaścicielem Śląska Wrocław spoglądamy na piłkę z pozycji organizatora-właściciela i myślę, że jeśli jeszcze nie w tym rozdaniu, to już za trzy lata na pewno będziemy bardzo poważnym klientem prezesa Ekstraklasy SA Andrzeja Ruski lub jego następcy, jeśli chodzi o prawa transmitowania ligi polskiej - powiedział w lutym. Teraz okazało się, że dla kibicujących klubom Ekstraklasy widzów Polsatu zaświeciło słońce. Jak przystało na urodzonego optymistę, Kmita namawia kluby, "by poszły z kolędą do sponsorów" i zwróciły im uwagę na fakt, że każda reklama umieszczona na stadionach dotrze teraz do szerszego grona klientów. Kluby, a przede wszystkim trenerzy i piłkarze muszą teraz zadbać o jedno - by ich gra nie odstraszyła, skoro już trafia pod strzechę. <a href="http://michalbialonski.blog.interia.pl/?id=2082360">Dyskutuj na blogu Michała Białońskiego</a>