Ta historia sprzed 17 lat dobrze obrazuje przywarę - zacietrzewienie, która gubi pana Czarka - przez lata czołowego, jeśli nie najlepszego menedżera w Polsce, stawianego za wzór dobrze prowadzonego biznesu piłkarskiego. Czy Cezary Kucharski jest czarnym charakterem, człowiekiem zepsutym do szpiku kości, zaślepionym mamoną? To człowiek niegłupi, momentami błyskotliwy, ale owo zacietrzewienie, nieprzejednanie bierze w nim górę zbyt często. Koledzy dziennikarze uprawiający piłkę po godzinach pracy opowiadali mi o boiskowych potyczkach z "Kucharzem". Okazuje się, że dla Czarka nie było czegoś takiego jak zabawowa piłka, pokopanie z dziennikarzami dla rozrywki. Jego wejścia były równie ostre niczym w lidze zawodowej. W zabawie z ludźmi, których piłka ma zrelaksować on walczył jak na śmierć i życie, niczym w meczu decydującym o mistrzostwie Polski. Drobna przypadłość? Zresztą z jej powodu został posłem. Podczas słynnego "haratania w gałę", skoczył sobie do gardła z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem, a później, gdy się pogodzili, za jego namową wystartował w wyborach i został parlamentarzystą. Wyprostowane zakręty Zostawmy politykę na boku i przejdźmy do przygody "Kucharza" z Robertem Lewandowskim. Nie ma przesady w sformułowaniu, że przez lata był dla RL9 niczym drugi ojciec. Powiedzenie, że wymyślił "Lewego" jest mocno wyolbrzymione, ale odegrał ważną rolę w kilku kluczowych momentach na pokręconej początkowo drodze Roberta. Pierwszym wyjściem z wirażu było wyrwanie napastnika ze Znicza Pruszków, dosyć specyficznego klubu. "Gdzie jesteś k..wiarzu? Jadę do ciebie sprawdzić czy nie pijesz wódy" - tak zdarzało się mówić sternikowi Znicza do piłkarzy, akurat nie do "Lewego", ale jego kolegów. Ów prezes długo nie chciał słyszeć o odejściu Lewandowskiego, ale Kucharski postawił na swoim. Miał też nosa przy doborze pierwszego dużego klubu dla Roberta. Wybrał Lecha Poznań, choć po króla strzelców zaplecza Ekstraklasy dobijała się również m.in. bogatsza wówczas Wisła Kraków. To było trafienie w środek tarczy. Franz Smuda w "Kolejorzu" wziął pod skrzydła Roberta, na treningach zderzał go z Manuelem Arboledą, by talent zyskał szlifu, ale też krzepy. Wybór Borussii Dortmund jako pierwszego zagranicznego przystanku również nie okazał się pudłem, choć początki rywalizacji Roberta z Lucasem Barriosem nie były bułką z masłem. "Kucharz" pracował nad stroną mentalną Roberta, namawiał go do przyspieszonego kursu niemieckiego, a także integracji z całą szatnią, a nie tylko z polskim duetem Kuba Błaszczykowski - Łukasz Piszczek. Wpoił mu też takie oto spojrzenie: BVB to dobry klub na tym etapie rozwoju, ale nie docelowy. "Lewy" miał świadomość: cztery lata w Dortmundzie to w zupełności wystarczy. Piłkarz przerósł swego menedżera Problemy powstawały, gdy RL9 zaczął rozpychać się łokciami na szczycie światowej hierarchii napastników jako piłkarz Bayernu. Najzwyczajniej przerósł swojego menedżera, który był wybitny na polską skalę, potencjałem, klasą, dokonaniami. Najlepiej ujął to prezes PZPN-u Zbigniew Boniek, mówiąc bodaj w 2015 r.: - Robert jest piłkarzem o globalnym zasięgu i takiego też powinien mieć menedżera. Cezary Kucharski w niczym nie jest mu w stanie pomóc na tym pułapie. CK robił, co mógł, by radzić sobie dobrze również na rynku Bundesligi. Wziął do spółki Mike’a Barthela. W 2016 r. obaj panowie tak negocjowali "Lewemu" podwyżkę w Bayernie, iż piłkarz poczuł się oszukany i wypłaty brakującego miliona euro zażądał z prowizji menedżerów. To było pierwsze poważne pękniecie w stosunkach RL9-Kucharski. Na początku marca 2018 r. "Lewy" skorzystał z usług Piniego Zahaviego, który działał z dyplomacją i bardzo szybko załatwił Robertowi dużą podwyżkę. Robert dostał kontrakt, jakiego nikt nie miał nie tylko w Bayernie, ale w całych Niemczech. I nikt długo jeszcze takiego nie dostanie. Oczywiście było mu o tyle łatwiej, że polski napastnik stał się już gigantem, którego kandydatura była poważnie rozważana przy wyborze Piłkarza Roku. Poza sporem pozostaje fakt, że "Kucharz" zarobił lwią część swojej fortuny właśnie na Lewandowskim. Akcja "JW (de)Construction" Charakter pana Cezarego oddaje również akcja sprzed czterech lat, gdy forował na fotel prezes PZPN-u Józefa Wojciechowskiego. CK, wspólnie z Radosławem Majdanem, złożyli donos do ministra sportu, w którym utrzymywali, iż Zbigniew Boniek kieruje polską piłką wbrew statutowi PZPN-u i UEFA, gdyż rzekomo nie mieszka w naszym kraju, a poza tym reklamuje bukmacherów. Polska piłka to nie atrakcyjna działka w dużym mieście, gdzie można zrobić świetny deweloperski biznes, w czym celuje JW. "Kucharz" miał jednak prosty cel: za wszelką cenę zdetronizować Bońka, z którym był już na wojennej ścieżce. Pan Cezary wiedział dobrze, że Józef Wojciechowski, jako potencjalny dowódca polskiej piłki, to zupełnie inna liga niż Boniek. Tak był jednak zacietrzewiony w nienawiści do Bońka, że próbował wszystkim wmówić, że jest wręcz odwrotnie. Co ciekawe, wielu poważnych dziennikarzy nie widziało w tej akcji nic zdrożnego. Dla mnie od samego początku to było skrzyżowanie "Alternatyw 4" z "Piłkarskim Pokerem". Pełna groteska. Pan Czarek potrafił jednak zjednywać żurnalistów. A to wycieczką do Dortmundu/Monachium, połączoną z kolacją i wywiadem z "Lewym", a to ciekawą rozmową z nim samym. Inna sprawa, że dla tych, którzy po erze Grzegorza Laty stracili wpływy był doskonałym sojusznikiem w antybońkowej krucjacie. "Kucharski? Tylko off the record" Gdy we wrześniu, donosem do "Spiegla", rozpętał wojnę z "Lewym", kontaktowaliśmy się z wieloma piłkarzami, którzy dzielili z nim szatnię, nie tylko w Legii Warszawa. Off the record nie zostawiali suchej nitki na "Kucharzu", za publiczne pranie brudów. Najwyraźniej nie chcieli się narazić Kucharskiemu, prosząc, by ich nie cytować. Znany dziennikarz piłkarski odważył się wyrazić swą opinię na temat wojny CK z RL9. W odpowiedzi dostał od byłego posła sms-a pełnego inwektyw . Niełatwy charakter pana Cezarego doprowadził do tego, że rozpierzchli się piłkarze, jakich miał w swej menedżerskiej stajni. Było wiele znaczących nazwisk, np.: Grzegorz Krychowiak, Bartosz Kapustka, Michał Kucharczyk, Rafał Wolski. Został mu tylko Krystian Bielik. Najważniejsze, że mając w sobie pełno zalet Kucharski, dopuścił do tego, by zdominowały jego wizerunek odstraszające pokrzywy zacietrzewienia, które przecież łatwo mógł zagłuszyć kwiatami dobroczynności, winoroślami klasy i dobrego smaku. Prokuratura, która postawiła mu poważny zarzut szantażowania Lewandowskiego, ujawniła jeden z kluczowych dowodów. "Z zarejestrowanych treści wynika, że Cezary Kucharski, żądając od pokrzywdzonego kwoty 20 milionów euro, wyraźniej wskazał, iż ‘czuje, że tyle jest warty spokój pokrzywdzonego’, zaś na pytanie dodatkowe piłkarza: ‘Za co naprawdę chce te pieniądze?’ podejrzany oświadczył, że: ‘Za to, że będzie krył do końca życia, iż on i jego żona są oszustami podatkowymi.’" - <a href="https://sport.interia.pl/robert-lewandowski/news-kucharski-kontra-lewandowski-prokuratura-ujawnia-zarzuty-ora,nId,4820785">czytamy w oświadczeniu Prokuratury Regionalnej w Warszawie.</a> Cezary Kucharski, dzięki współpracy z RL9, majętnym człowiekiem pozostanie już do końca życia, bez względu na to jak rozstrzygną sądy. Tylko od niego samego zależy czy na drugim etapie ludzie dostrzegą w nim pokrzywy zacietrzewienia, pochodne deptania drugiego człowieka, czy piękno róż, wynikające z pomocy bliźniemu. Jestem pewien, że "Kucharza" stać na to drugie. Czytaj także:<a href="https://sport.interia.pl/robert-lewandowski/news-kim-jest-cezary-kucharski-byly-menedzer-lewandowskiego-zatrz,nId,4818481">Kucharski zatrzymany przez policję. Przedstawiamy sylwetkę agenta</a><a href="https://sport.interia.pl/robert-lewandowski/news-kucharski-kontra-lewandowski-tomaszewski-czarek-byl-poslem-w,nId,4821096">Jan Tomaszewski: Czarek był posłem, więc powinien o tym wiedzieć</a> Michał Białoński