"Steaua wygra, bo ma znacznie lepszy zespół i jest bogatsza - na zawołanie idą do niej najlepsi piłkarze z tej części Europy (np. Paweł Golański)" - mowią jedni. "Liga Mistrzów nie dla ubogich. Nie ma w niej miejsca dla polskich drużyn" - kręcą nosem drudzy. "Zagłębie nie ma szans! Za Steauą przemawia wszystko - tradycja, doświadczenie i mocniejszy zespół" - rozsądził w rozmowie z INTERIA.PL były trener Wisły Dan Petrescu. A ja nie przekreślam mistrzów Polski. Owszem, faworytem jest Steaua. Tylko w ostatnich dwóch latach w pobitym polu zostawiła drużyny tej klasy co Dynamo Kijów, Betis Sevilla, RC Lens, Sampdorię Genua, w Lidze Mistrzów potrafiła zremisować na wyjeździe z bardzo silnym Olympique Lyon. Jest tylko jedno "ale". Wszystko to już przeszłość. Wtedy drużynę prowadził Cosmin Olaroiu, dzisiaj wziął się za nią Gheorghe Hagi. "Maradona Karpat" był światowej klasy piłkarzem, ale to nie czyni go dobrym trenerem. Rumunom dobrze grało się z silnymi europejskimi markami. To nie znaczy, że muszą im "leżeć" polskie drużyny. Czesław Michniewicz i jego chłopaki muszą zrobić wszystko, by dzisiaj nie dać sobie strzelić bramki. Na wyjeździe nie musi być aż tak źle. W ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów Steaua na rozbiła Dynamo w Kijowie 4:1, by w Bukareszcie tylko z nim zremisować 1:1. Michał Białoński, INTERIA.PL