Gdy spotkanie skończyło się odkryłem, że w moim samochodzie na krakowskich numerach rejestracyjnych ktoś ostrym narzędziem pociął dwie opony. Auto stało pod oknem prezesa Zagłębia, na klubowym parkingu. Gdy poprosiłem prezesa o pomoc odpowiedział, że to nie jego problem i nie jest to też problem Zagłębia. Wezwałem policję, która ujawniła, iż takie ekscesy zdarzały się tam już wcześniej. Kolega z Radia Kraków pożyczył oponę, z której wychodziła dętka, ale jakoś dotoczyłem się do domu. Jechałem 20- 30 km na godzinę. To była bardzo gorzka lekcja. Poniosłem spore straty, ubezpieczalnia wypłaciła odszkodowanie wiele miesięcy później. Wczoraj padło na moich kolegów po fachu, ale i inne osoby, które parkują na stadionie Zagłębia swoje auta na krakowskich (małopolskich numerach), w tym ludzi pracujących w Zagłębiu, np. piłkarzy. Szczerze współczuję, naprawdę wiem jak to smakuje. Teraz mamy stuprocentową pewność, że furia tamtejszych pseudokibiców od kilkunastu lat jest tak samo ślepa a klubowi działacze uporczywie nie uczą się na własnych błędach. Wobec tego sformułuję następującą tezę: Zagłębia Sosnowiec nie powinno być w pierwszej lidze piłkarskiej po pierwsze dlatego, że stadion, klub i tamtejsi miłośnicy futbolu nie spełniają najniższych wymogów. Po drugie nie powinno tam być Zagłębia bowiem kupowało mecze aby do ekstraklasy awansować i piłkarskie centrale (PZPN, Ekstraklasa SA) zrobiły błąd dopuszczając sosnowiczan latem do rozgrywek. Słowa poszkodowanych wczoraj żurnalistów o chamstwie, zbydlęceniu, zezwierzęceniu, braku wyobraźni i chuligaństwie uderzają w Zagłębie Sosnowiec i miasto Sosnowiec. Zrobią z tym co będą uważać za stosowne. Przeprosiny władz Zagłębia nic nie dają. Ci ludzie nie potrafią bowiem wyciągać wniosków. Wbijając bagnety w koła pojazdów w 1990 i 2007 r. postawiono znak równania między słowami wandale-recydywiści i sympatycy piłki nożnej w Sosnowcu. A ludzie kochający futbol wandali w swoim towarzystwie nie chcą... Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL