Konia z rzędem temu, który wymieniając londyńskie kluby wskaże Fisher FC z dzielnicy Southwark (tuż obok City, centrum angielskiej metropolii). Amatorski, grający na nizinach (Kent League), występujący na boisku innego klubu (Dulwich Hamlet), nie liczy się i nigdy nie odgrywał żadnej roli. Nic dziwnego - to nowy klub, który założono na trupie upadłego właśnie Fisher Athletic. Trup od założenia w 1908 roku też był niczym w angielskim futbolu. Ot, ciekawostka dla przejeżdżającego właśnie przez doki... Świat nie zauważyłby dokerów-futbolistów gdyby nie kobieta. W lutym Donna Powell, dama jeszcze przed czterdziestką z zawodu nauczycielka, poprowadziła piłkarzy Fisher Athletic w meczu z Eastleigh przegranym 1-2. Na jedno spotkanie została menedżerem - był to drugi przypadek w historii angielskiej piłki nożnej gdy kobieta prowadziła męską ekipę (pierwsze były dziewięć lat temu Stella Quinn i Julia Roberts z równie amatorskiego Droylsden). Opłaciło się - teraz o niej i klubie rozpisuje się prasa z całego świata. Zaraz obok transferu za 45 mln Pato z Milanu do Chelsea. Powell została bowiem w swoim klubie trenerką pierwszej drużyny. Wtedy w lutym zaimponowała wszystkim obywatelską postawą - zebrała po ludziach w trzy tygodnie 500 funtów na ratowanie upadającego klubu i szkoliła 11-letnich chłopców z niepokonanej lokalnej ekipy Red Lion Boys. Pomyśleć, że wcześniej przez wiele lat wyżywała się jako bileterka na meczach Fisher Athletic. Nie przejmowała się niczym - nawet ostrą krytyką szowinistycznych męskich świń, którym nie podobała się jako jednodniowy menedżer "dewaluujący ligę i działający nieprofesjonalnie". Nie musiała się przejmować - ma uprawnienia trenerskie przyznane przez angielską federację. Nikt jednak w Wielkiej Brytanii nie wpadł na podstawie przypadku Donny Powell na idiotyczny pomysł wprowadzenia parytetu kobiet w tamtejszym futbolu. A przecież - wychodząc z założenia, że kobiet jest mniej więcej połowa w tamtejszym społeczeństwie - można by wprowadzić zasadę 50 procent dam na stanowiskach menedżerów, trenerów, masażystów, fizjoterapeutów, prezesów. A jednak typowo męski sport takim pozostanie mimo Donny Powell. Krzysztof Mrówka