Nie można też powiedzieć, że podopieczni Vicente del Bosque grali na pół gwizdka. Owszem, pokazywali klasę, ale po strzeleniu kilku goli bardziej koncentrowali się na pokazaniu fajerwerków technicznych ku uciesze swoich kibiców, niż na dziurawieniu naszej bramki. Tak naprawdę robili z nami, co chcieli. Już przy drugim przyjęciu oddawaliśmy piłkę za darmo, bo różnica w wyszkoleniu technicznym była kolosalna. Jedyny pozytyw, a właściwie "pozytywik" to wejście Sławka Peszki i celny strzał oddany z bardzo trudnej pozycji. Poza tym byliśmy bezbronni. Czy ktoś widział faule Hiszpanów?! Nawet nie pozwolili nam się sfaulować, nie pozwolili na stworzenie choćby jednej sytuacji, nie dali nawet Kuszczakowi zainterweniować! Kuszczak po raz pierwszy mógł się wykazać dopiero w 80. min przy stanie 5-0. Nie podobała mi się taktyka, którą narzucił Smuda. Mieliśmy grać wysoko, agresywnym pressingiem, bez kompleksów. Tymczasem po takim meczu właśnie w te kompleksy najłatwiej jest popaść. Przed każdym następnym spotkaniem z mocnym rywalem nasi zawodnicy będą mieli w podświadomości , że znowu mogą zebrać lanie. Nie jesteśmy Brazylią, ani Hiszpanią, żeby bazować na super ofensywnej taktyce i ją narzucać rywalowi bez względu na to, jak on się nazywa. Żeby uniknąć takich blamażów w przyszłości, powinniśmy umieć ustawić zespół pod konkretnego rywala. Na wyjazdach z mocnymi rywalami musimy niestety się bronić i kontrować. Pamiętamy wszyscy jak grał Inter z Barceloną i co dało mu sukces? U siebie możemy grać ofensywniej, na przykład 4-3-3 tak jak chce Franz, ale też nie z każdym rywalem. Przynajmniej na razie. Innego wyjścia nie widzę, do ultra ofensywnej taktyki nie mamy piłkarzy, a nie nauczymy ich w dwa tygodnie nowoczesnej piłki. Podopieczni Smudy chcieli przecież zagrać w Murcji tak, jak zaprezentowali się gospodarze - wysoko, pressingiem, na trzech napastników. Jest tylko jedno "ale" - wyjść w tak odważnym ustawieniu przeciwko mistrzowi Europy będącemu na trzy dni przed rozpoczęciem wielkiej imprezy, to samobójstwo! Z drugiej strony, opieranie się wyłącznie na wybijaniu piłki po trybunach i kontrach to również droga donikąd. Denerwujące są opinie, że przegraliśmy z Hiszpanami, bo nie graliśmy z kontry, bo to polska szkoła i inaczej nie potrafimy wygrywać. A dlaczego nie potrafimy? Bo nikt tych piłkarzy inaczej grać nie nauczył, to kto i kiedy ma to zrobić? Tymczasem każda drużyna będzie się broniła bardziej lub mniej umiejętnie, a jak odzyska piłkę, to wyprowadzi kontrę. Jeżeli masz szybkich, inteligentnych piłkarzy, to kontra ma szansę powodzenia, dzięki niej możesz wygrać, ale nie możesz bazować tylko na kontrach!! Bo piłkarzy trzeba uczyć, a nie kazać grać! Czy po wtorkowym meczu prezesi Ruchu, Bełchatowa, czy Piasta nadal będą żądać po milionie, a nawet półtora miliona euro za swoje ,,perły"? To jest kolejny problem. Jak dziś czują się tak wyceniani zawodnicy, czy są warci tych kwot? A co sobie myślą prezesi, którzy stawiając ceny zaporowe blokują rozwój kariery tych obiecujących piłkarzy? I na koniec, mam przesłanie do zawodników. Nie mam pretensji o grę, bo grali jak umieli i jak im kazano. Na Miłość Boską, nie biegajcie po takim meczu po boisku za rywalem prosząc o koszulkę. Chociaż w ten sposób pokazujcie klasę...