Po remisie 2:2 na Anfield dwa tygodnie temu, do wyłonienia zwycięzcy w trzeciej rundzie Pucharu Anglii, konieczne było powtórzone starcie na Molineux. "Wilki" mogły podejść do niego ze sporą dozą optymizmu. Zespół Julena Lopeteguiego postawił bowiem rywalom z Merseyside bardzo ciężkie warunki podczas pierwszego spotkania, a w weekend wygrał swoje ligowe starcie z West Hamem. Z kolei Liverpool przystępował do dzisiejszego meczu po sobotniej klęsce na Amex Stadium, gdzie w lidze poległ przeciwko Brighton aż 0:3. Bramka Elliotta ozdobą pierwszej połowy Jürgen Klopp dokonał wielu zmian w wyjściowej jedenastce, w której - po raz pierwszy w tym sezonie - wybiegł chociażby Naby Keita. Poza tym Niemiec postawił także na rezerwowego bramkarza - Caoimhina Kellehera. Już po niespełna kwadransie gry, to goście otworzyli wynik. W 13. minucie, po zakończonej zablokowanym strzałem akcji gospodarzy, do ataku ruszyli "The Reds". Harvey Elliott, mający dużo miejsca, pomknął środkiem boiska i postanowił wykorzystać złe ustawienie Jose Sa, pięknym strzałem z dystansu pakując piłkę "za kołnierz" portugalskiego bramkarza. Wolves byli znacznie mniej aktywni niż w pierwszym starciu, a próby strzałów z ich strony, regularnie zatrzymywały się na obrońcach Liverpoolu. W 27. minucie, do uderzenia zza pola karnego doskonale złożył się Ruben Neves, trafił jednak wprost w Ibrahimę Konate. Kilka minut później do siatki trafił Fabio Carvalho, - który wykończył prostopadłe podanie od Keity - arbiter liniowy słusznie zasygnalizował jednak spalonego. Niezłą okazję gospodarze wypracowali sobie w 39. minucie, gdy Neves doskonale dograł do Adamy Traore. Hiszpan w swoim stylu ruszył prawym skrzydłem, jednak niezły rajd zakończył niecelnym uderzeniem, a jego zespół ostatecznie schodził do szatni na przerwę, przegrywając 0:1. Liverpool dowiózł zwycięstwo i awansował do czwartej rundy Pucharu Anglii Wraz z początkiem drugiej części spotkania, Lopetegui postanowił sięgnąć po wsparcie z ławki rezerwowych. Na boisku pojawili się Nelson Semedo i Matheus Nunes zastępując Josepha Hodge'a i Dextera Lembikisę. Dopiero w 61. minucie gospodarze stworzyli sobie niezłą pozycję strzelecką. Piłkę wysoko nad bramką posłał jednak Traore. Z racji tego, że początkowe roszady nie odmieniły oblicza meczu, w 65. minucie Hiszpan wysłał do boju także Matheusa Cunhę i Daniela Podence'a, zmieniając Joao Moutinho i Jonny'ego. Wówczas, na potrójną zmianę zdecydował się również Jürgen Klopp , a na boisku pojawili się Mohamed Salah, Nathaniel Phillips i Curtis Jones, zastępując Cody'ego Gakpo, Jamesa Milnera i Fabio Carvalho. Phillips nie najlepiej wszedł w to spotkanie, już kilka minut później prokurując groźny rzut wolny w okolicach pola karnego i otrzymując żółtą kartkę. Do stałego fragmentu podszedł Ruben Neves, oddając dobry strzał, po którym piłkę minimalnie trącił Kelleher. To umknęło jednak uwadze arbitra, który nie przyznał gospodarzom rzutu rożnego. Na kwadrans przed końcem Klopp wykorzystał ostatnie zmiany, a Ben Doak oraz Fabinho zastąpili Thiago Alcantarę i Stefana Bajceticia. Już chwilę później przeprowadzili oni obiecującą akcję. Brazylijczyk posłał długie podanie do Doaka, a ten próbował dostarczyć piłkę w pole karne, do Salaha. Dobrze zareagowali jednak obrońcy "Wilków". Gospodarze ruszyli z odpowiedzą, a po dośrodkowaniu Traore w pole karne i strzale głową Jimeneza piłka otarła się o głowę Joe Gomeza. Sędzia po raz kolejny nakazał jednak wznowienie gry od bramki. Liverpool w drugiej połowie nie tworzył sobie zbyt wielu sytuacji. W 88. minucie, po jednej z nielicznych, niezły strzał po długim słupku oddał Jones, któremu niewiele zabrakło do szczęścia. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie, "The Reds" pokonali Wolverhampton 1:0 i w czwartej rundzie Pucharu Anglii zmierzą się z Brighton. Będzie to dla nich doskonała okazja do zmazania plamy po ostatniej klęsce z tym rywalem w Premier League.