"The Reds" powrócili na Amex Stadium w ramach czwartej rundy Pucharu Anglii po ligowej klęsce sprzed kilku tygodni, kiedy to "Mewy" zwyciężyły w Premier League aż 3:0. Klopp nie pokusił się o większe zmiany w składzie w stosunku do ligowej potyczki z Chelsea. Na prawej obronie Jamesa Milnera zastąpił jedynie Trent Alexander-Arnold. Kolejny gol Elliotta i szybka odpowiedź gospodarzy Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze. To oni starali się narzucić swoje tempo, mimo, że bardziej aktywny niż ostatnio zdawał się być Mohamed Salah. Ostatecznie to goście wyszli jednak na prowadzenie za sprawą trafienia Harveya Elliotta w 30. minucie. Elliott wykorzystał dobre podanie od Egipcjanina, po czym nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem bramkarza gospodarzy - Jasona Steele'a. To było jego drugie trafienie w meczu pucharowym z rzędu. W powtórzonym spotkaniu z Wolverhampton na Molineux zapewnił on bowiem podopiecznym Jürgena Kloppa awans do czwartej rundy. Radość nie trwała jednak długo. Już w 39. minucie do strzału z dystansu doskonale złożył się Tariq Lamptey. Piłka po jego uderzeniu odbiła się jeszcze od kapitana - Lewisa Dunka i całkowicie zmyliła bezradnego Alissona. Wynik 1:1 utrzymał się do końca pierwszej połowy. Mitoma bohaterem Brighton. Liverpool za burtą Druga część spotkania była znacznie mniej emocjonująca. Zawodnikom "The Reds" regularnie puszczały jednak nerwy, czego efektem było nagromadzenie wielu żółtych kartek w samej końcówce meczu. Kiedy wydawało się, że będziemy świadkami kolejnej powtórki z udziałem Liverpoolu, Brighton ponownie udowodnił swoją klasę. W 92. minucie po stałym fragmencie piłka została dograna do Kaoru Mitomy. Ten zabawił się z Joe Gomezem, idealnie przyjmując podanie, po czym pokonał brazylijskiego bramkarza. Brighton wygrał z Liverpoolem 2:1 i awansował do 1/8 finału tegorocznego Pucharu Anglii. Ubiegłoroczni zwycięzcy mogą się teraz skupić jedynie na walce o jak najwyższe miejsce w Premier League oraz na spotkaniach 1/8 finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt.