W piątkowych kwalifikacjach do sprintu osiągi całej stawki wyrównały się bardziej niż zazwyczaj. Wszystko za sprawą fatalnych warunków atmosferycznych, panujących od czwartku. Nawet dla czołowych kierowców zaledwie godzinny trening poprzedzający najważniejszą czasówkę weekendu to było zdecydowanie za mało, na zyskanie jakiejkolwiek przewagi nad rywalami. Oznaczało to rzecz jasna ogromne emocje niemal do samego końca i zażarty pojedynek o łatwiejszą sobotę, gdyż pola startowe na takim obiekcie jak Imola mają niebagatelne znaczenie. Czarna seria trwa. Williams wciąż szoruje dno Ku uciesze zawodników, w Q1 wreszcie pogoda okazała się dla nich ciut łaskawsza i zamiast walki o przetrwanie oglądaliśmy zdecydowanie więcej jazdy z zębem. Ba, od pierwszych wyjazdów co niektórzy postawili już na opony przeznaczone na suchą nawierzchnię. Reszta, widząc rewelacyjne okrążenia tychże śmiałków także zdecydowała się na identyczny ruch. Spokój nie potrwał długo, ponieważ wystarczyło niecałe dziesięć minut, by na torze pojawiła się czerwona flaga ze względu na rozsypane drobne części z bolidu Alexa Albona. Dla Tajlandczyka właściwie na tym skończyły się kwalifikacje. Mechanicy nie zdołali bowiem przygotować jego wozu do stanu używalności. W trakcie pierwszej części czasówki mieliśmy do czynienia z podręcznikowym przykładem ewolucji toru, ponieważ każdy, bez wyjątku, poprawiał się z kółka na kółko. Doprowadziło to do nerwowej końcówki, w której zagrożone czuły się przede wszystkim zespoły z dołu klasyfikacji konstruktorów. Ciśnienia nie wytrzymał zwłaszcza Nicholas Latifi. Kanadyjczyk na szybkim zaliczył spektakularny obrót i tyle widzieliśmy go w Q2. Poza nim grubą, czerwoną kreską odhaczyliśmy Estebana Ocona oraz dość niespodziewanie duet AlphaTauri (Gasly, Tsunoda). Sporo nerwów najadł się też Mercedes. O ile w obozie George’a Russella panował spokój, o tyle o krok od drugiego w tym roku odpadnięcia w Q1 był Lewis Hamilton. Carlos Sainz znów zawiódł włoskich fanów - Zaraz może zacząć padać - taki komunikat na wstępie drugiego epizodu dzisiejszej sesji otrzymał Carlos Sainz. Spowodowało to istną lawinę ekspresowych wyjazdów na tor. Każdy chciał bowiem jak najszybciej uzyskać reprezentatywne okrążenie. Wcześniej wspomniany Hiszpan błyskawicznie pożałował nadmiernego pośpiechu. Reprezentant Ferrari naciskał aż za bardzo, aż w końcu przegiął i wpakował się w bandę na jednym z zakrętów w trzecim sektorze. Z całą pewnością 27-latek nie tak wyobrażał sobie pierwszy weekend po podpisaniu nowego kontraktu ze Scuderią. Tuż przed wznowieniem rywalizacji po zdjęciu czerwonej flagi, jak na złość dla zawodników spoza czołowej dziesiątki, rozpadał się deszcz. Lance Stroll, Zhou Guanyu, Lewis Hamilton, Mick Schumacher oraz George Russell nie opuścili swoich garażów i decydującą fazę kwalifikacji oglądali już w towarzystwie dziennikarzy. Spory niedosyt musi odczuwać zwłaszcza Mercedes. Niemiecka stajnia po względnie dobrym występie w Australii, zmagania we Włoszech rozpoczęła od totalnej klapy. Co się odwlecze, to nie uciecze W walce o pole position ujrzeliśmy nie dziesięć, a dziewięć samochodów, ponieważ Carlos Sainz zbyt bardzo uszkodził auto. Niestety kierowcy nawet nie zdążyli na dobre się rozkręcić i już zastopowały ich czerwone flagi. Okazało się, że w żwirze utknął Kevin Magnussen. Duńczyk co prawda zdołał się z niego wygrzebać, ale sędziowie nie zamierzali ryzykować i błyskawicznie zatrzymali czas. Nie był to koniec przykrych zdarzeń, bo po powrocie stawki na Autodromo Enzo e Dino Ferrari tym razem na poboczu zaparkował Valtteri Bottas. Rykoszetem oberwał w tej sytuacji Max Verstappen. Obecny czempion znajdował się na idealnym wręcz okrążeniu, lecz na przeszkodzie stanęła mu żółta flaga. Po kolejnym wznowieniu zmagań, zawodnicy mieli mieć tylko trzy minuty na poprawę wcześniej wykręconych rezultatów. Mieli mieć, gdyż spokój zakłócił Lando Norris. Z racji tego, iż do końca sesji pozostało zaledwie kilkanaście sekund, czasówka została zakończona. I tak oto po totalnie zwariowanych kwalifikacjach pole position wywalczył Max Verstappen. Tuż za nim uplasował się Charles Leclerc. Najniższy stopień podium należał z kolei do Lando Norrisa. Kibicom najbardziej zaimponował zaś Kevin Magnussen. Duńczyk wykręcił czwarty wynik i do sprintu ustawi się z drugiego rzędu. To koniec dzisiejszych emocji. Jutro odbędzie się jeszcze jeden trening oraz pierwszy tegoroczny sprint. Transmisje tradycyjnie w Eleven Sports. Wyniki kwalifikacji przed Grand Prix Emilii-Romanii: