Fernando Alonso w motorsporcie widział już chyba wszystko. Tegoroczny wyścig o Grand Prix USA pozostanie jednak w jego pamięci na bardzo długo. Na półmetku zmagań Hiszpan wdał się w walkę o pozycje z Lance’em Strollem. Kanadyjczyk popełnił w niej kosztowny błąd i doprowadził do dramatycznie wyglądającej kolizji. Świat z przerażaniem spoglądał zwłaszcza na to, co stało się z bolidem Alonso. Ten wzbił się na chwilę w powietrze i tylko cud sprawił, że nie rozsypał się w drobny mak po kontakcie z barierą. - Nie, po czymś takim on na pewno nie będzie kontynuował rywalizacji - pisali natychmiastowo fani w mediach społecznościowych. Część z nich słusznie zresztą domagała się czerwonej flagi, bo elementy samochodów były porozrzucane niemal na całej szerokości toru. Organizatorzy zachowali jednak zimną krew i postanowili jedynie wypuścić samochód bezpieczeństwa. Odważnie zagrało też Alpine, które ściągnęło Fernando Alonso do alei serwisowej i ku zaskoczeniu wszystkich kibiców, 41-latek dalej kontynuował rywalizację. Z piekła do nieba. Jeszcze skończył w punktach Co warto zaznaczyć rywalizację udaną, ponieważ zakończoną na fenomenalnym siódmym miejscu. Pomimo ogromnego sukcesu, Hiszpan nie miał zamiaru świętować. Legendarny zawodnik po opuszczeniu auta wciąż był w tak wielkim szoku, że musiał na chwilę przysiąść zanim udał się do zespołu na celebrację z okazji zdobycia kolejnych punktów do klasyfikacji generalnej. - Pięć minut temu czułem się dobrze, ale teraz czuję jakiś ból. O tym czy wszystko ze mną w porządku dowiem się dopiero jutro - oznajmił na gorąco po przekroczeniu linii mety w rozmowie z oficjalną stroną Formuły 1. - Byłem przerażony, ponieważ na moment wzbiłem się w powietrze, a wówczas może zdarzyć się dosłownie wszystko. Kiedy wylądowałem z powrotem na powierzchni powiedziałem sobie w myślach "dobra, zaraz wycofają mój samochód i jest pozamiatane". Ale nie, zespół wymienił mi opony oraz uszkodzone skrzydło i pojechałem dalej - zakończył, chwaląc ekipę, która swoją nieustępliwością sprawiła że choć na chwilę pojawił się uśmiech na jego twarzy. 41-latek ma teraz mało czasu na regenerację, gdyż za tydzień najszybsi kierowcy świata udadzą się do Meksyku. Transmisje tradycyjnie w Eleven Sports oraz Polsat Box Go.