Takiego treningu, jak tego przed chwilą zakończonego w Japonii w tym roku jeszcze nie było. Dlaczego? Nie trwał on godzinkę tak jak ma to miejsce zazwyczaj, a doliczono do niego ekstra trzydzieści minut. Dodatkowy czas to efekt testów prototypowych opon Pirelli, do których... nie doszło ze względu na padający deszcz. Podobnie jak w FP1 do łask wróciło więc głównie ogumienie z niebieskim i zielonym paseczkiem, co oznaczało że nie będzie żadnych szaleństw i spektakularnych kółek. Latifi i Schumacher zadbali o brak nudy Kolejną dawkę podobieństw dorzucił nam Nicholas Latifi. Kanadyjczyk na jednym z pierwszych okrążeń zachował się tak, jakby totalnie zapomniał jak wygląda nitka toru i pojechał nie w tę stronę co trzeba. - Powinien poprowadzić go Krzysztof Hołowczyc - śmiali się tylko polscy fani na Twitterze, a nie ma chyba lepszego rozpoczęcia dnia niż przysłowiowy banan na twarzy. Daleko do dobrego humoru było z kolei Mickowi Schumacherowi i Haasowi. Niemiec znów pokazał dlaczego jest na wylocie z F1 i na okrążeniu zjazdowym (tak, zjazdowym!) pod koniec zajęć inaugurujących weekend rozbił swój bolid, w efekcie czego stracił cały drugi trening. Panie Mick, jeżeli tak dalej pójdzie, to przyszłoroczne zmagania poogląda pan jedynie w telewizji... Deszcz nie odpuścił do samego końca Pod koniec zmagań pocieszyły nas nieco komunikaty o przesychającym torze, które dawały nadzieje na użycie slicków przez zawodników na choćby parę minut. Szybko jednak najwięksi optymiści zeszli na ziemię, bo deszcz nie dawał za wygraną i ostatecznie byliśmy świadkami wiernej kopii FP1. Kopii na szczęście nie było w wynikach, ponieważ tym razem na czele uplasowali się obaj reprezentanci Mercedesa. Jutro powinniśmy zobaczyć wreszcie zupełną inną sesję. Prognozy pogody na sobotę przedstawiają się o wiele lepiej i całkiem możliwe, że zarówno trzeci trening, jak i kwalifikacje odbędą się na suchej nawierzchni. Transmisja z FP3 od godziny 4:55 w Eleven Sports 1 oraz Polsat Box Go. Wyniki 2. treningu przed Grand Prix Japonii: