Max Verstappen na długo nie zapomni dzisiejszego wyścigu o Grand Prix Abu Zabi. Początkowo wydawało się, że po kiepskim starcie tytuł wymknął mu się z rąk. Holender nie zamierzał się jednak poddawać i po splocie korzystnych okoliczności dopiął swego, wyprzedzając tuż przed linią mety liderującego przez większą część zmagań Lewisa Hamiltona. Triumf na Yas Marina Circuit dał 24-latkowi pierwsze w karierze mistrzostwo świata. Wieczorną rywalizację jak zawsze z garażu Red Bulla podziwiał Jos Verstappen, były kierowca Formuły 1 i prywatnie ojciec nowokoronowanego czempiona. - Max jest wojownikiem, ma to we krwi, nigdy się nie poddaje. Nawet gdy rywale są szybsi, nadal daje z siebie wszystko, a żadna presja psychologiczna nie sprawi, że się podda - powiedział 49-latek w rozmowie z telewizją Sky. Jos Verstappen miał chwile zwątpienia Pomimo happy-endu, szczególnie w połowie wyścigu sytuacja reprezentanta "Czerwonych Byków" nie wyglądała najlepiej. W jej poprawie nie pomógł nawet dodatkowy pitstop. - W rzeczywistości pod koniec zawodów wyszedłem już z boksów i nie chciałem oglądać wyścigu. Jednak kiedy dowiedziałem się o samochodzie bezpieczeństwa, wróciłem tuż przed rozpoczęciem ostatniego okrążenia - dodał ojciec zawodnika cytowany przez portal motorsport.com. Na całe szczęście, z punktu widzenia Holendrów, kierowca pochodzący Hasselt wytrzymał ogromną presję w końcówce i dopiął swego w najważniejszym momencie zmagań. - Przez cały wyścig jechał na granicy możliwości, starając się wycisnąć maksimum z każdej sytuacji. Jedyną szansę miał na ostatnim okrążeniu i nie przegapił jej - podsumował Jos Verstappen.