Końcówka wyścigu o Grand Prix Abu Zabi w najlepszy z możliwych sposobów podsumowała chaos komunikacyjny, jaki panował w tegorocznym sezonie Formuły 1. W ostatnich miesiącach podczas transmisji niejednokrotnie słyszeliśmy jak szefowie zespołów wywierają presję na dyrekcję wyścigu, czasem nawet doprowadzając do zmiany decyzji. Tak było chociażby w niedzielę na Yas Marina Circuit, gdzie najpierw Michael Masi zabronił kierowcom z końca stawki oddublowania się w trakcie neutralizacji, a następnie po interwencji Red Bulla wyraził na to zgodę. Cała sytuacja momentalnie wywołała poruszenie w świecie motorsportu. Najbardziej niezadowolony był rzecz jasna Mercedes. Zdaniem niemieckiej stajni nagła zmiana planów wypaczyła wyniki rywalizacji i skrzywdziła zmierzającego po tytuł mistrzowski Lewisa Hamiltona. Na nic zdały się jednak dwa oficjalnie zgłoszone protesty, gdyż sędziowie zadecydowali o ich odrzuceniu. Dyrektor sportowy F1 zapowiada zmiany Do powtórki z rozrywki w przyszłości najprawdopodobniej nie dojdzie, ponieważ tego typu komunikacja zostanie zakazana. - Niedopuszczalne jest, aby podczas wyścigu szefowie zespołów wywierali na Masiego tak silną presję. Zarówno Toto Wolff nie może żądać utrzymania neutralizacji, tak Christian Horner nie może naciskać, aby zawodnicy mieli możliwość odzyskania okrążenia. Decyzje te muszą leżeć wyłącznie w gestii dyrektora wyścigu. Zakończymy tę komunikację w przyszłym roku - zapowiedział Ross Brawn na łamach Auto Motor und Sport. Kto zostanie najlepszym sportowcem 2021 roku? - GŁOSUJ TUTAJ! Dyrektor sportowy Formuły 1 argumentuje swoją decyzję prostym przykładem z innej, równie popularnej dyscypliny. - To jak negocjacje między trenerem drużyny piłkarskiej a sędzią. Decyzja podjęta w ostatniej chwili przełożyła się na spektakularne wydarzenie, którego nie sposób przeoczyć. Niestety protest nieco przysłonił finał - zakończył 67-latek cytowany przez portal motorsport.com.