Dzisiejszym ściganiem w Las Vegas żyły niemal całe Stany Zjednoczone i wyścigowi podporządkowano mnóstwo wydarzeń. Z większą pompą niż zwykle zorganizowano prezentację głównych bohaterów wieczoru. Najszybszą dwudziestkę globu zapowiadał znany ze sportów walki konferansjer, Bruce Buffer, który zamiast uatrakcyjniać galę UFC w Apex, zdecydował się na współpracę z Formułą 1. Po prostej startowej przechadzały się setki celebrytów. Gdybyśmy mieli wymieniać ich wszystkich po przecinku, to nie starczyłoby nam dnia. Na torze sprawa nie wyglądała tak kolorowo. Samochód bezpieczeństwa wyjechał już na czwartym okrążeniu, po tym jak bolid roztrzaskał Lando Norris. Uderzenie Brytyjczyka o ścianę okazało się na tyle silne, że reprezentanta McLarena odwieziono do szpitala. Wcześniej ogromne zamieszanie zapanowało w pierwszym zakręcie. Max Verstappen wypchnął z toru ruszającego z pole position Charlesa Leclerca, a reszta kierowców walczyła ze śliską nawierzchnią. Obrót zaliczył nawet doświadczony Fernando Alonso. Mistrzowi świata spokojne budowanie przewagi nad Charlesem Leclerciem słusznie zakłócili sędziowie, którzy przyznali pięć sekund kary. Holender na złe wieści zareagował z dużym spokojem. - Pozdrówcie ich ode mnie - powiedział inżynierowi i skupił się na odjeżdżaniu głównemu rywalowi w walce o triumf w zmaganiach. Zawodnik Ferrari nie dawał za wygraną i wyprzedził obecnego czempiona na szesnastym okrążeniu, wprawiając kibiców w osłupienie. Scuderia dawno w niedzielę nie dysponowała tak rewelacyjnym tempem. Czerwone samochody idealnie współpracowały z oponami. Lider wyścigu na pierwszy pitstop zjechał aż sześć kółek po Maksie Verstappenie, pomimo że posiadał miększą mieszankę od Holendra. Ferrari nie byłoby jednak sobą, gdyby na własne życzenie nie skomplikowało sprawy. Charles Leclerc na zespołowym stanowisku w alei serwisowej przebywał przez prawie cztery sekundy, co mogło mieć kluczowe znacznie w późniejszej fazie rywalizacji. Sergio Perez przez moment liczył się w walce o zwycięstwo Max Verstappen przyciągał dzisiaj jak magnes niebezpieczne incydenty. Chwilę po tym jak Leclerc opuścił pit lane, zawodnik Red Bulla brał udział w kolizji z George’em Russellem, po której wyjechał samochód bezpieczeństwa. - Człowieku, on we mnie wjechał. Sprawdźcie co z oponami i innymi częściami - niepokoił się lider klasyfikacji generalnej, ale team nie zauważył poważniejszych uszkodzeń. W międzyczasie po kapitalnej jeździe do ścisłej czołówki przebił się Sergio Perez. Meksykanin w momencie wznawiania ścigania znajdował się tuż za tylnym skrzydłem Charlesa Leclerca i miał ogromne szanse na triumf w całym wyścigu. Zespołowy partner Maksa Verstappena nie utrzymał nerwów na wodzy. Kierowca z Guadalajary przeprowadził co prawda udany atak na Monakijczyka, ale chwilę później popełnił ogromne błędy i spadł na trzecią lokatę. Na fotel lidera w spektakularnym stylu powrócił obecny czempion, który błyskawicznie uzyskał kilkusekundową przewagę i pomknął po zwycięstwo. Za jego plecami kolejny fantastyczny pojedynek stoczyli Perez z Leclerciem. Już wydawało się, że Meksykanin w imponującym stylu zapewni dublet Red Bullowi, lecz na ostatnim okrążeniu reprezentant Ferrari wyprzedził przeciwnika i wpadł na metę za Verstappenem Wyniki wyścigu o Grand Prix Las Vegas: