Niedzielny wyścig zapowiadał się pasjonująco przede wszystkim z jednego powodu - rywalizacji Maxa Verstappena i Lewisa Hamiltona, czyli dwóch głównych konkurentów w walce o mistrzowski tytuł. Sobotni przedsmak zmagań o poważne punkty padł łupem Holendra, jednak startujący tuż za nim Brytyjczyk nie zamierzał odpuszczać i pragnął szybko zrewanżować się swojemu przeciwnikowi. - Czeka nas naprawdę ciężka praca. Zaczynamy z naprawdę dobrej pozycji, więc muszę dać z siebie wszystko na pierwszym zakręcie, ponieważ tam będzie realna okazja na przedarcie się na czoło stawki. Zużycie opon podczas tego weekendu jest na bardzo wysokim poziomie, więc ogromne znaczenie może mieć strategia - mówił po kwalifikacjach siedmiokrotny mistrz świata. 25 października swoje trzy grosze wtrąciła także pogoda. Od godzin porannych nad Circuit of the Americas górowały ciemne chmury, z których momentami popłynął drobny deszczyk. Nie zniechęciło to fanów do zajęcia wszystkich dostępnych miejsc na trybunach. Ba, licznie zgromadzona publiczność pobiła tegoroczny rekord frekwencyjny z Silverstone. Głównym bohaterom zmagań nie pozostało zatem nic innego, jak stworzyć niesamowite widowisko. Hamilton szybko odkuł się po nieudanych kwalifikacjach Ku zadowoleniu kierowców, start odbywał się już w suchych warunkach, przy błękitnym niebie i świecącym słońcu. W związku z tym, cała stawka od początku korzystała z opon przeznaczonych do suchej nawierzchni. Po zgaśnięciu czerwonych świateł najlepszym refleksem popisał się Lewis Hamilton. Na dojeździe do T1 z toru spróbował spychać go Max Verstappen, ale Brytyjczyk nic sobie z tego nie robił i utrzymał się na czele. Jak przełamywać się po nieudanych kwalifikacjach, to tylko w takim stylu! Za plecami najlepszej trójki kibice byli świadkami równie emocjonującego pojedynku pomiędzy Ferrari a McLarenem. Ostatecznie tuż za Sergio Perezem po pięciu kółkach znajdowali się odpowiednio Charles Leclerc, Daniel Ricciardo, Carlos Sainz oraz Lando Norris. Dziesiątkę uzupełniali reprezentanci Alpha Tauri i Valtteri Bottas. Jeżeli jesteśmy przy temacie startu, na słowa pochwały zasługuje George Russell. Zawodnik Williamsa, dzięki umiejętnej jeździe, w ciągu paru sekund zyskał aż sześć pozycji. Red Bull udanie „podciął” Mercedesa Strategiczne szachy rozpoczęły się szybciej, niż przewidywano. Na dziesiątym kółku po opony z białym paseczkiem zjechał Max Verstappen. Red Bull zaskoczył tym samym Merecedesa, który sprowadził Lewisa Hamiltona do alei serwisowej znacznie później. W międzyczasie Holender imponował lepszym tempem niż aktualny mistrz świata i ku uciesze publiczności z łatwością "połknął" głównego konkurenta o tytuł. Podczas gdy w austriackiej stajni zapanował szał radości, zupełnie w innych nastrojach byli mechanicy Alpha Tauri. Problemy z tylnym zawieszeniem zgłosił Pierre Gasly, w efekcie czego Francuz musiał wycofać się z rywalizacji jeszcze przed półmetkiem. Zeszłoroczny triumfator z Monzy w niedzielę liczył na naprawdę dobry wynik. 25-latek miał ku temu solidne powody, gdyż ukończył kwalifikacje w TOP 10. Los okazał się jednak dla niego okrutny. Po raz drugi czołówka zameldowała się u swoich mechaników w okolicach trzydziestego okrążenia. Wymianę opon, podobnie jak kilkanaście minut wcześniej, zapoczątkował Max Verstappen. Na wydłużenie przejazdu Lewisa Hamiltona ponownie zdecydował się Mercedes, dzięki czemu Brytyjczyk w końcówce mógł dysponować świeższym ogumieniem. Ostatecznie siedmiokrotny mistrz świata pojawił się w pit lane na 37 kółku, dzięki czemu zyskał przewagę w postaci świeżych opon. Wojna nerwów dla Verstappena W Formule 1 nawet najmniejsze detale potrafią zrobić różnicę. Doskonale przekonali się o tym w Red Bullu. Lewis Hamilton wraz z każdym pokonywanym kilometrem coraz bardziej zbliżał się bowiem do Maxa Verstappena. Obaj prawie zrównali się ze sobą na ostatnim okrążeniu i stoczyli pasjonującą walkę o zwycięstwo. Summa summarum w końcówce więcej zimnej krwi zachował 24-latek, który jako pierwszy zobaczył flagę w szachownicę i wzbogacił swoje konto w klasyfikacji generalnej o 25 punktów. Podium uzupełnił inny z reprezentantów "czerwonych byków" - Sergio Perez. Najgorsze dla sportowca, czwarte miejsce przypadło Charlesowi Leclercowi z Ferrari. Max Verstappen dzięki triumfowi w Stanach Zjednoczonych odskoczył Lewisowi Hamiltonowi w generalce na 12 "oczek". Kolejny przystanek już za dwa tygodnie w Meksyku. Przed dwoma laty na Autódromo Hermanos Rodríguez najlepszy okazał się obrońca mistrzowskiego tytułu. Wyniki wyścigu o Grand Prix USA: Sprawdź najnowsze informacje na Polsatnews.pl!