Button za niespełna dwa tygodnie, z dużym prawdopodobieństwem, zostanie wicemistrzem świata kierowców Formuły 1 (mistrzostwo wcześniej zapewnił sobie Sebastian Vettel z Red Bull Racing). Brytyjczyk ma 10 punktów przewagi nad trzecim w klasyfikacji generalnej Fernando Alonso z teamu Ferrari i o 18 "oczek" jest lepszy od czwartego Marka Webbera z Red Bull Racing. Na piątym miejscu "generalki" sklasyfikowany jest Hamilton, który nie ma szans na wicemistrzostwo. Bezpośrednia wygrana wewnątrz zespołowej rywalizacji przez Buttona jest sporą niespodzianką, bowiem Hamilton słynie z tego, że nie zwykł przegrywać pojedynków z partnerami z teamu. Według słów szefa stajni z Woking Martina Whitmarsha Hamilton w konfrontacji z Buttonem zbytnio zaufał swoim umiejętnościom i pozycji w zespole. "Bądźmy szczerzy: Lewis przez całą swoją karierę niszczył wszystkich zespołowych partnerów. Pamiętam, jak "rujnował" Fernando Alonso, gdy ten był dwukrotnym mistrzem świata, a Lewis debiutantem w F1. Prawdę mówiąc zrobił to samo z Nico Rosbergiem w kartingu - i każdym innym, kto jeździł z nim w jednej ekipie. Jenson natomiast już na samym początku go rozgryzł. Lewis prawdopodobnie myślał, że jego nowy partner jest fajnym facetem, ale też kolejnym, którego spokojnie ogra" - powiedział Whitmarsh. Jak dodaje Whitmarsh, lepszy sezon Buttona ukróci wymysły dziennikarz mówiące o tym, że mistrz świata z roku 2008 ma uprzywilejowaną pozycję w zespole, które pojawiły się po słynnym konflikcie Hamilton - Alonso, kiedy obaj jeździli dla stajni McLaren. "Oczywiście kierowca wstępujący do nas, wiedzący o tym, że znam Lewisa od 15 lat może mieć wątpliwości, czy będzie walczył na jednakowych zasadach. Ale wszystkie spekulacje dotyczące numeru 1 w Mclarenie to wymysł mediów, ponieważ zawsze pozwalaliśmy naszym podopiecznym ścigać się ze sobą" - zapewnił Whitmarsh.