Niesnaski między Lewisem Hamiltonem a Fernando Alonso trwają już od wielu lat, a ich początek rozpoczął się od transferu Brytyjczyka do McLarena. Hiszpan spodziewał się tego, że z racji wieku oraz ugruntowanej już pozycji w świecie motorsportu (był w tamtym momencie świeżo po zdobyciu dwóch mistrzostw z rzędu) zespół będzie stawiać głównie na niego, lecz młodszy kolega nie zamierzał się tak łatwo poddawać. Zaowocowało to jednym z największych konfliktów w historii Formuły 1. Konfliktu zakończonym porażką całego zespołu (brak tytułu wśród kierowców) oraz powrotem kierowcy z Oviedo do Renault. Odważna decyzja Hiszpana nie wyszła mu na dobre, bo podczas gdy on nie zasmakował już złota i zasłynął z nietrafionych zmian zespołów, Hamilton zwyciężył w klasyfikacji generalnej zaledwie rok po jego odejściu i kilka lat później rozpoczął dominację w królowej sportów motorowych. Dominację zakończoną siedmioma tytułami na koncie za sprawą Mercedesa, do którego przez wiele sezonów nikt nie miał podejścia. Oni chyba nigdy się nie pogodzą Imponującą serię "Srebrnych Strzał" przerwał dopiero Max Verstappen. Holender niecały rok temu, pomimo gorszego samochodu, sensacyjnie odprawił z kwitkiem zespół zarządzany przez Toto Wolffa. Reprezentant Red Bulla w obecnie trwających zmaganiach postanowił pójść za ciosem i na cztery wyścigi przed końcem zmagań obronił tytuł. - Z całym szacunkiem do Lewisa Hamiltona, ale moim zdaniem tytuły Maksa Verstappena znaczą więcej niż siedem mistrzostw wygranych kiedy trzeba się oglądać tylko na kolegę z zespołu - oznajmił niedawno Fernando Alonso na łamach De Telegraaf, czym wywołał w Internecie burzę. Mało kto spodziewał się jednak reakcji samego Lewisa Hamiltona, który z reguły nie bawi się w przepychanki medialne. Brytyjczyk postanowił dać do pieca i opublikował na Twitterze zdjęcie z Grand Prix USA 2007. Zrobił to nie bez powodu, bo wówczas obaj reprezentowali McLarena, lecz to Brytyjczyk zaklepał sobie najwyższy stopień podium. Mina Fernando Alonso na fotce mówi sama za siebie. Przypomnijmy, że to nie pierwsze spięcie tych kierowców w sezonie 2022. Chociażby przy okazji wyścigu w Belgii Hiszpan nazwał rywala idiotą za spowodowanie wypadku. Sytuacja rzecz jasna szybko została załagodzona, jednak jak widać rozejm nie potrwał długo.