Zanim przejdziemy do tego to co działo się w kwalifikacjach, na samym początku musimy wspomnieć o karach dla kierowców za wykorzystanie nadprogramowych elementów jednostki napędowej oraz skrzyń biegów. Zaczęło się nieśmiało, bo od cofniętego duetu Red Bulla i Lewisa Hamiltona. Teraz już na liście znajdują się także Carlos Sainz (ku wielkiej rozpaczy kibiców Ferrari), Yuki Tsunoda (naczelny rozrabiaka o czym wspominaliśmy w relacji trzeciego treningu), Valtteri Bottas, Esteban Ocon, Kevin Magnussen oraz Mick Schumacher. To więc prawie połowa stawki. Sporo, co nie? Taki a nie inny stan rzeczy to zasługa charakterystycznego toru, ponieważ zdecydowanie łatwiej odrabiać straty na tego typu obiektach jak Monza, niż chociażby w Japonii czy Singapurze, gdzie naprawdę trudno wyprzedzać i przy starcie z odległych pól trzeba liczyć na cud, by osiągnąć przyzwoity wynik. Wszystkie zespoły doskonale to wiedzą, dlatego bez żalu wypisały się z walki o czołowe rzędy. To koniec Latifiego w Formule 1? W sobotnie popołudnie ze wstydu spalił się zwłaszcza Nicholas Lafiti, którego bez większego wysiłku pokonał kompletny żółtodziób w stawce - Nyck de Vries. Holender jeszcze o poranku popijał sobie spokojnie kawkę i w trakcie korzystania z uroków włoskiej pogody zadzwonił do niego telefon z Williamsa z prośbą o zastąpienie cierpiącego na zapalenie wyrostka robaczkowego Aleksa Albona. Kanadyjczyk nie wykorzystał nawet pomocy ze strony debiutanta, ponieważ to właśnie de Vries "holował" go w trakcie jednego z szybkich okrążeń. Jak widać taka a nie inna decyzja zespołu na nic się zdała. Jeżeli o decyzjach mowa, to Williams chyba jest w tym momencie o krok od pożegnania się z Nicholasem Latifim. Jego przyszłość wisi na włosku od dobrych paru miesięcy, jednak dopiero teraz ekipa dostała jasny sygnał, że najzwyczajniej w świecie 27-latek nie pasuje do Formuły 1. Racja, uporał się z nim utalentowany zawodnik i ex-czempion F2, lecz ten zawodnik dopiero po raz pierwszy wsiadł dziś do kokpitu Williamsa. Dla porównania, Kanadyjczyk jeździ w nim regularnie od sezonu 2020. Ostatecznie Nyckowi de Vriesowi nie udało się dostać do Q3, ale z drugiej strony nikt nie oczekiwał od niego nie wiadomo jakich cudów. Poza nim dość niespodziewanie przepustki do finałowej części czasówki nie otrzymał między innymi Esteban Ocon, choć w jego przypadku nie było jakiegoś wielkiego ciśnienia w związku z wspomnianą na wstępie karą. Poza Francuzem zmagania zakończyli też Yuki Tsunoda, Zhou Guanyu oraz Valtteri Bottas. Spacerek Ferrari W decydującym momencie popis dało Ferrari, które pokazało, że znakomite osiągi podczas treningów nie były dziełem przypadku. Duet Scuderii praktycznie od samego początku do końca znajdował się na prowadzeniu. Finalnie co prawda Carlosa Sainza prześcignał Max Verstappen, lecz pierwsze miejsce zaklepał sobie Charles Leclerc. We Włoszech pomimo sukcesu nie powinni jeszcze otwierać szampanów, ponieważ jutro może zdarzyć się dosłownie wszystko, łącznie ze spadkiem poza podium w czym ostatnio stratedzy Scuderii są wybitnymi ekspertami. Kibice na torze cieszą się na razie chwilą i dobrze, bo mają do tego prawo. Punkty zostaną jednak rozdane dopiero za mniej niż dobę. Transmisja wyścigu w niedzielę od 14:55 w Eleven Sports 1 oraz Polsat Box Go. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Włoch: Czytaj także: W końcu mają powody do radości. Utrzymają formę? Znakomite otwarcie gospodarzy. Faworyci z karami Wpadka goni wpadkę. Teraz szykują coś specjalnego