Warunki w kwalifikacjach w porównaniu z trzecim treningiem poprawiły się tylko nieznacznie. Kibice na trybunach wciąż siedzieli w kurtkach przeciwdeszczowych, a na torze na próżno było szukać kierowców używających opon przeznaczonych na suchą nawierzchnię. Wirtualnie słońce wyszło jedynie nad Ferrari, gdzie odetchnięto z wielką ulgą w sprawie Carlosa Sainza. Hiszpan nie tylko nie otrzymał kary za blokowanie Aleksa Albona w FP3, ale i mechanikom udało się odbudować jego bolid, dzięki czemu 28-latek mógł powalczyć o jak najlepsze pole. Zmagania zaczęły się bardzo pechowo dla Zhou Guanyu. Chińczyk zaraz po opuszczeniu alei serwisowej zatrzymał się na poboczu i ruszył dopiero po zresetowaniu systemu. W tym czasie sędziowie zdążyli wywiesić czerwoną flagę i zawodnicy znów musieli powrócić do mechaników. Co ciekawe, reprezentant Alfy Romeo próbował później bić się jeszcze o awans, lecz skończyło się na samych chęciach, bo ostatecznie uplasował się na dwudziestej lokacie. Poza nim z dalszą jazdą pożegnał się chociażby Pierre Gasly. Francuz ostatnie okrążenie pokonywał w ogromnym tłoku i w komunikacie radiowym nie ukrywał swojej frustracji. - Co tam się w ogóle dzieje? Dojeżdżam 300 km/h i co? - krzyczał. Ferrari znów dało popis. Nie posłuchali Leclerca i pożałowali Q2 dość niespodziewanie należało do Aleksa Albona. Williams zaryzykował i wypuścił Taja na slickach. Ten doskonale wykorzystał daną szansę i wykręcił naprawdę solidne okrążenie, które pozwoliło mu pozostać na czele do zakończenia odliczania. Fatalnie drugą część rozegrało Ferrari. Scuderia zbyt późno zdecydowała się na podobny krok u Charlesa Leclerca mimo, że poprosił on o czerwone Pirelli PZero znacznie wcześniej. Monakijczyk przez to sensacyjnie znalazł się pod kreską. W tym mało zaszczytnym gronie widzieliśmy też między innymi Sergio Pereza. - Opony nie były gotowe - podsumował jedynie strategiczny błąd teamu niesamowicie wściekły Leclerc. W decydującej części kwalifikacji znów się rozpadało i mechanicy odłożyli slicki na bok przynajmniej do jutra. Z kolei na torze panowała zasada kto pierwszy ten lepszy, dlatego zawodnikom zależało na jak najszybszym pokonaniu dobrego okrążenia. Niemiłosiernie rzucało nawet samochodem Maksa Verstappena, nie wspominając o reszcie stawki. Zdecydowanie warto było się pospieszyć, ponieważ czerwoną flagę wywołał wypadek Oscara Piastriego. Gdy Australijczyk przerwał rywalizację, na prowadzeniu znajdował się zgodnie z oczekiwaniami obecny mistrz świata, ale tuż za nim sensacyjnie meldował się Nico Hulkenberg. Po wznowieniu stało się jasne, że w tabeli nie dojdzie do większych roszad. Kolejne pole position w karierze zgarnął więc Max Verstappen i jutro czeka go raczej autostrada do triumfu w wyścigu. Tak naprawdę największy puchar jest w stanie zabrać mu tylko kataklizm. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Kanady: