Dzisiejsze zmagania od samego początku były inne niż zwykle. Aż czterech kierowców ruszyło z alei serwisowej. Chodziło o reprezentantów Astona Martina oraz Haasa. Pierwszy z teamów testował różne ustawienia - Fernando Alonso używał samochodu starszej specyfikacji, a Lance Stroll korzystał z nowej podłogi. Amerykanie złamali natomiast zasadę parku zamkniętego i dokonali kilku zmian w ustawieniach bolidów. W liczniejszej grupie ustawionej na długiej prostej czołowy rząd zajęli Charles Leclerc oraz Lando Norris. Dopiero szósty startował Max Verstappen, po tym jak złamał limity toru w ostatnim przejeździe. Holender i tak był wielkim faworytem do zwycięstwa, co pokazał w sprincie, totalnie dominując rywali. W niedzielę w garażach zespołów pojawiło się mnóstwo znanych osobistości. Na okrążeniu formującym Estebana Ocona pozdrawiał wybitny bokser - Anthony Joshua. W towarzystwie gości specjalnych Mercedesa kamery uchwyciły też księcia Harrego. Celebryci momentalnie zeszli jednak na dalszy plan po zgaśnięciu pięciu czerwonych świateł. Lando Norris zaliczył bowiem fenomenalny start i przedarł się na czoło stawki. Brytyjczykowi w odjechaniu od reszty zawodników pomogli dodatkowo kierowcy Ferrari. Carlos Sainz przepuścił odważny atak na drugiego Charlesa Leclerca i niewiele brakowało, a doszłoby do niepotrzebnego kontaktu. Jeszcze gorsze wiadomości dla Ferrari nadeszły w kolejnych minutach rywalizacji. Tempo czerwonych samochodów nie wyglądało najlepiej, co wykorzystali Lewis Hamilton oraz Max Verstappen, którzy w miarę szybko awansowali na prowizoryczne podium. Jeńców nie brał zwłaszcza obecny mistrz świata. Jego walka z Monakijczykiem zakończyła się szerokim wyjazdem poza tor piątkowego zdobywcy pole position. Verstappen wreszcie na czele. Błędna decyzja Mercedesa Od siedemnastego okrążenia rozpoczął się pojedynek strategów i tak oto Max Verstappen przesiadł się na świeże pośrednie opony, a Lando Norris oraz Lewis Hamilton korzystali z Pirelli oznaczonych białym paseczkiem. - Daliście mi kawał straty do odrobienia - narzekał zawodnik Mercedesa, który wrócił do ścigania za liderem Red Bulla, bo zjechał do mechaników dwa kółka później. Także młodszy rodak Hamiltona uznał wyższość aktualnego czempiona, jednak w tym przypadku walka odbyła się na torze. Holender na prowadzeniu długo nie pobył, bo na 36 okrążeniu zjechał na kolejną zmianę opon, podobnie zresztą jak Lando Norris. Ogromne ryzyko i jazdę na jeden pitstop wybrali początkowo w Mercedesie, co dało na chwilę pierwsze miejsce Lewisowi Hamiltonowi. Eksperci od strategii w Mercedesie zauważyli jednak pogarszające się tempo kierowcy, więc również ściągnęli go do alei serwisowej. W momencie zjazdu doświadczonego Brytyjczyka, powoli szampany zaczęli otwierać sympatycy Red Bulla. Znów na pozycję lidera powrócił Max Verstappen. Holender pomknął po zwycięstwo w wyjątkowym dniu dla całej społeczności "Czerwonych Byków". W niedzielę austriacki koncern wspominał zmarłego rok temu Dietricha Mateschitza, bez którego prawdopodobnie nie byłoby tej utytułowanej stajni w królowej sportów motorowych. Wyniki wyścigu o Grand Prix USA: