Katastrofalne kwalifikacje zaliczył duet McLarena, który ostatnio pokazuje się ze świetnej strony i należy do ścisłej czołówki w klasyfikacji konstruktorów. Oscar Piastri oraz Lando Norris nie mieli za sobą udanych treningów, ale i tak żaden z sympatyków brytyjskiej stajni w najczarniejszych snach nie spodziewał się odpadnięcia obu swoich ulubieńców już w pierwszej części najważniejszej czasówki weekendu. Z ogromnym żalem do garażu zjeżdżał zwłaszcza Brytyjczyk. Rzutem na taśmę wyprzedził go Lance Stroll. Kanadyjczyk znalazł się przy okazji pod lupą sędziów za to, że według wstępnych danych zignorował żółtą flagę. Jeżeli rzeczywiście doszło do przekroczenia przepisów, zawodnik zostanie przesunięty o kolejnych kilka pól na starcie. Wcześniej zespołowy kolega Fernando Alonso nabroił w ostatnim treningu, kiedy również nie zastosował się do ostrzeżeń (wyprzedzanie w trakcie obowiązywania żółtej flagi - dop.red.), za co otrzymał karę cofnięcia o pięć pozycji. Szokująca decyzja Red Bulla. Skrzywdzili własnego kierowcę? Limit szczęścia Lance Stroll wyczerpał w Q2, gdzie uzyskał lepszy rezultat tylko od Daniela Ricciardo. Uwagę od słabego tempa Kanadyjczyka skutecznie odwróciła jednak totalnie niezrozumiała strategia Red Bulla. Mistrzowie wśród konstruktorów ściągnęli Sergio Pereza w momencie, kiedy na torze panowały najlepsze warunki, w efekcie czego spadł on z szóstego miejsca poza bezpieczną dziesiątkę. - Pytanie, kto to wymyślił? - zastanawiał się głośno komentator Viaplay, Mikołaj Sokół. Na tym samym etapie dalszą jazdę zakończył też Lewis Hamilton, czyli główny rywal popularnego "Checo" w walce o drugą pozycję w klasyfikacji generalnej. Amerykańscy kibice tłumnie zgromadzeni na trybunach szaleli z radości, bo do ostatniego segmentu dostał się Logan Sargeant. Jedyny przedstawiciel gospodarzy imponował dojrzałą jazdą i pokazał, że mimo wielu słabych momentów w sezonie 2023, drzemie w nim ogromny potencjał. Nie był on jedyną pozytywną niespodzianką sesji. Na torze do końca o czołowe rzędy na starcie walczyli tacy kierowcy jak Alex Albon, Kevin Magnussen czy Pierre Gasly. Ferrari robiło co chciało. Tylko jednego mogą żałować Wymienione wyżej grono nie postawiło się faworytom, z Ferrari na czele. Czerwone bolidy w Las Vegas wyglądają na najszybsze w stawce, co tylko potwierdzają wyniki kwalifikacji. Na pierwszych dwóch pozycjach uplasowali się Charles Leclerc oraz Carlos Sainz. O ile Monakijczyk opuszczał kokpit niesamowicie szczęśliwy, o tyle Hiszpan udzielał wywiadu z grymasem na twarzy, ponieważ jutro nie ustawi się obok kolegi z ekipy ze względu na karę cofnięcia o dziesięć pól. Mechanicy odbudowując jego bolid, użyli elementów spoza regulaminowej puli. Scuderia próbowała odwoływać się od tej decyzji, bo nie byłoby incydentu, gdyby organizatorzy odpowiednio zabezpieczyli studzienkę. Sędziowie wykazali zrozumienie, lecz nie zmienili swojego zdania. Drugiego szybkiego okrążenia w Q3 nawet nie dokończył Max Verstappen. Holender po raz pierwszy w obecnie trwających zmaganiach czuł się totalnie bezradny i jak na razie nie może polubić się z ulicami Las Vegas. Wyniki kwalifikacji do wyścigu o Grand Prix Las Vegas: