Kiedy rozpoczęła się wojna na Ukrainie sankcje dopadły wielu Rosjan, w tym byłego już kierowcę F1 Nikitę Mazepina, z którego usług na początku marca zeszłego roku postanowiła zrezygnować ekipa Haas F1 Team. Jego ojciec jest założycielem Grupy Uralchem, jednego z największych na świecie producentów i eksporterów azotu, potażu i nawozów. To prominent kremlowski, który znalazł się na liście 14 rosyjskich osobistości objętych sankcjami w Unii Europejskiej, Kanadzie i w USA. To także zaufany człowiek Władimira Putina. Zresztą, Nikita Mazepin sam znany był z dość jednoznacznego podejścia do rosyjskich władz. Rosjanin wyrzucony z F1 wraca do ścigania. Służby szukają jego ojca TSUE zawiesza sankcje, Rosjanin triumfuje Młody Rosjanin nie zgadzał się jednak z sankcjami, które zostały nałożone na niego, niejako za "winy ojca. Mazepin argumentował, że jest jedynie sportowcem, a nie żołnierzem czy politykiem. Nie on wywołał wojnę w Ukrainie, nie ma też z nią nic wspólnego i w niej nie uczestniczy. W argumenty Rosjanina już po raz drugi uwierzył Trybunał Sprawiedliwości UE, który czasowo zawiesił funkcjonowanie sankcji. 24-latkowi zależało na takim wyroku i podkreślał, że restrykcje uniemożliwiają mu powrót do F1 w roku 2024. "Sąd powtórzył, że skarżący jest młodym sportowcem, który w żaden sposób nie był zaangażowany w wydarzeń, w wyniku których Ukraina ucierpiała, i nie prowadzi żadnej działalności w sektorach gospodarki przynoszących znaczące dochody rządowi Federacji Rosyjskiej" - przekazali adwokaci Mazepina w rozmowie z "Ria Novosti". To oznacza, że Rosjanin zachowuje prawo wjazdu do Unii Europejskiej w celu negocjacji z zespołami, występów w Formule 1 i innych zawodach. Może również zarabiać w związku z działalnością wyścigową i negocjować ze sponsorami. Mazepin z ojcem się nie poddają. Chcą grubych milionów