Kolejny sezon Formuły 1 przeszedł do historii. Kibice z ostatnich kilkunastu miesięcy zapamiętają przede wszystkim kompletną dominację Maksa Verstappena. Holender przerastał resztę stawki i nawet gdy nie zdobywał pole position, to i tak był wielkim faworytem do końcowego triumfu w każdym wyścigu. Liderowi Red Bulla noga powinęła się jedynie trzykrotnie, ponieważ kibice nie oglądali go na najwyższym stopniu podium w Arabii Saudyjskiej, Azerbejdżanie oraz Singapurze. Znakomita i przede wszystkim równa jazda zaowocowała przypieczętowaniem tytułu już na początku października. Po sprincie w Katarze polały się szampany tylko w boksie Holendra, bo Red Bull wciąż zachowywał spokój ze względu na kolejny cel związany z Sergio Perezem. Meksykanin dopiero w Las Vegas zapewnił sobie wicemistrzostwo świata po wymagającej walce z Lewisem Hamiltonem. Obaj mieli swoje wzloty i upadki, lecz ostatecznie to popularny "Checo" osiągnął największy sukces w karierze. Walczyli o wicemistrzostwo świata do ostatniego okrążenia "Czerwone Byki" nie dały rywalom szans także w klasyfikacji konstruktorów. Austriacka stajnia drugi zespół w generalce odstawiła o ponad czterysta punktów, co jest kolosalną różnicą, która będzie trudna do powtórzenia w kolejnych latach. W klasyfikacji zespołowej uwagę kibiców przykuł pojedynek Mercedesa z Ferrari o wicemistrzostwo. Przed rundą w Abu Zabi niemiecki team posiadał na koncie zaledwie cztery "oczka" więcej od Włochów. Stajnia z siedzibą u naszych zachodnich sąsiadów walczyła o prestiż i dodatkowe miliony do ostatniego okrążenia. Emocje podkręciła dodatkowo odważna decyzja Charlesa Leclerca. Monakijczyk przepuścił ukaranego doliczeniem pięciu sekund Sergio Pereza, by ten właśnie o tyle wyprzedził George’a Russella. Brytyjczyk zachował jednak czujność i w końcowych wynikach wyścigu ograł Meksykanina o nieco ponad sekundę, co w klasyfikacji pozwoliło zachować Mercedesowi trzypunktową przewagę nad Ferrari. Na niższych lokatach zaatakować siódme miejsce rzutem na taśmę chciała AlphaTauri. Siostrzana ekipa Red Bulla przywiozła na finisz sezonu mnóstwo poprawek w celu wykręcenia jak najlepszego wyniku i prześcignięcia Williamsa. O ile Yuki Tsunoda wykonał kawał dobrej roboty, o tyle Daniel Ricciardo zakończył zmagania w Abu Zabi bez punktu. Marzenia o awansie prysły więc niczym bańka mydlana.