Sędziowie ocenili, że Alonso i jego zespół jest winny zbyt długiego zatrzymania w pitlane Lewisa Hamiltona podczas trzeciej sesji kwalifikacyjnej i uniemożliwienie mu tym samym osiągnięcia lepszego czasu na ostatnim okrążeniu. Brytyjczyk nie zdążył już na nie wyjechać. Z pole position wystartuje więc Hamilton, a Alonso został zepchnięty o pięć pozycji. Ponadto ukarano także zespół McLarena. Dzisiaj bez względu na wyniki jego kierowców, nie zdobędzie żadnych punktów w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Ron Dennis - szef McLarena - tłumaczył, że Alonso celowo otrzymał polecenie pozostania 20 sekund w pitlane, aby po jego opuszczeniu nie mieć przed sobą wolniejszych rywali. Sędziowie odrzucili jednak tę argumentację, przypominając, że w tym czasie na torze znajdował się tylko jeden bolid. Denis o całe zamieszanie oskarżył Hamiltona. - Powinien zwolnić i puścić Fernando, a nie zrobił tego - powiedział szef McLarena. Z kolei Hamilton przyznał, że zignorował polecenie inżynierów swojego teamu. - Nie chciałem stracić szansy na poprawienie swojej pozycji. Nie pozwolili mi zrobić jeszcze jednego okrążenia, dlatego mamy całe to zamieszanie - bronił się młody Brytyjczyk, zapewniając, że był czas na to, aby mógł przejechać jeszcze jedno kółko. Komisarze FIA ukarali przesunięciem o pięć miejsc także Giancarlo Fisichellę (Renault). Uznali, że Włoch przeszkadzał w kwalifikacjach Japończykowi Sakonowi Yamamoto (Spyker). Kary dla Alonso i Fisichelli nie oznaczają żadnych zmian dla Roberta Kubicy. Polak wystartuje z siódmej pozycji.