Przed dziesięcioma laty Kubica ścigał się w ekipie BMW Sauber. "Czuliśmy się pewnie, to był dobry start. Zespół BMW Sauber był bardzo konkurencyjny w tamtym sezonie. Nie mieliśmy najlepszego auta, ale mogliśmy rywalizować" - wspominał Kubica w wywiadzie dla formula1.com. Ósmego czerwca na torze w Kanadzie Kubica musiał uporać się z "demonami" po wypadku, w jakim uczestniczył rok wcześniej. Roztrzaskał bolid o betonową barierę przy prędkości prawie 230 km/h. Patrząc na te sceny, trudno uwierzyć, że skończyło się na lekkim wstrząśnieniu mózgu i skręceniu kostki. Rok później wrócił na ten sam tor i dziś przekonuje, że nie czuł strachu. Do wyścigu ruszył z drugiego pola startowego, a strategia zespołu okazała się skuteczna. Krakowianin perfekcyjnie ją zrealizował i wygrał. Wykazał się przy tym intuicją i ogromną wiedzą. "W kilku miejscach nie wybrałem optymalnej linii przez kruszący się asfalt. Było warto nawet wyjechać na trawę, bo w pewnych miejscach na torze było tak ślisko" - relacjonował polski kierowca. Kubica był na fali i czuł, że może sięgnąć po kolejne triumfy. Właśnie dlatego zdecydował się zaraz po wyścigu wylecieć z Kanady, aby wziąć udział w testach w Barcelonie. Dzisiaj żałuje, że został, aby świętować. "Byłem młody i zmotywowany i chciałem iść za ciosem. Po wyścigu był tam Jean Alesi, przyszedł pogratulować mi i i powiedział: 'Nie zrób tego, co ja'. Zapytałem: 'Co masz na myśli?', a on odparł: 'Ja wygrałem tylko raz, w Kanadzie!'. Brzmiały mi te słowa przez kolejne lata" - powiedział Kubica. Nasz kierowca bardzo żałuje, że trofeum z tego wyścigu trafiło nie do niego, a zespołu. Nie dostał nawet repliki. "Nie mam również swojego auta, a bardzo chciałbym" - powiedział dodając, że nie udało mu się skłonić do sprzedaży bolidu ani Saubera, ani prywatnego kolekcjonera. MZ