Miesiąc przed startem sezonu Formuły 1 Kubica, wówczas zawodnik Renault, postanowił wziąć udział w organizowanym częściowo na terenie Włoch Rajdzie Andory. Polski kierowca nie stronił od dodatkowych wyścigów, co nie zawsze podobało się szefom jego zespołu. Gdyby Kubica mógł cofnąć czas, zapewne tym razem odpuściłby udział w niefortunnych zawodach. Zawodach, które trwale uszkodziły jego prawą rękę, a niemal nie zakończyły się dla niego w najgorszy możliwy sposób. Podczas wejścia w zakręt auto Kubicy uderzyło w stalową barierę, która nie wytrzymała naporu - pękła i wbiła się w samochód, uderzając w prawą rękę i nogę krakowianina.Zdjęcia z wypadku do dziś budzą przerażenie. Zwłaszcza sympatyków Kubicy, bowiem uświadamiają, że nieodwracalny koszmar był o krok. W czasie czwartkowego wieczoru Kubica wziął udział w relacji live na Instagramie razem z polskim mistrzem żużla - Bartoszem Zmarzlikiem. W czasie trwania rozmowy odniósł się do pytania, czy pierwszymi osobami, które odwiedziły go w szpitalu byli Fernando Alonso oraz szef teamu Ferrari. - W szpitalu odwiedzało mnie dużo osób, wielu chciało się ze mną spotkać. Były też takie osoby z którymi się widziałem, ale nie pamiętam tego. Walczyłem wtedy o swoje życie - powiedział Kubica. Jakiś czas później Alonso, który od wielu lat żyje w przyjacielskich stosunkach z Kubicą, ujawnił, że obaj panowie mogli być kierowcami teamu Ferrari w 2012 roku. Plany te pokrzyżował jednak nieszczęsny wypadek.Kubica do Formuły 1 wrócił w 2018 roku - najpierw jako kierowca testowy, a rok później etatowy zespołu Williams. W obecnym sezonie miał być kierowcą testowym Alfy Romeo, jednak sezon został opóźniony z powodu pandemii koronawirusa. WG