O zainteresowaniu kierowcą rezerwowym i rozwojowym ekipy Williams najlepiej świadczy ilość dyktafonów i smartfonów, które rozstawiono na stole, by zarejestrować najnowsze wypowiedzi polskiego jedynaka w Formule 1. Na torze pod Barceloną, w związku z zimową aurą, trwa przerwa i nie wiadomo, kiedy zespoły będą mogły wznowić pracę nad bolidami. Krakowianin rozpoczął testy z impretem, osiągając wczoraj na najszybszym okrążeniu lepszy czas od Siergieja Sirotkina i Lance’a Strolla, czyli kierowców wyścigowych Williamsa na zbliżający się sezon. Rosjanina pokonał o ponad 0,3 sekundy, a Kanadyjczyka wręcz znokautował, wykręcając rezultat lepszy o niemal sekundę. Choć sam Polak każe zapomnieć o porównywaniu czasów okrążeń, to różnice na korzyść naszego zawodnika, który we wtorek oficjalnie po raz pierwszy od siedmiu lat zasiadł za kierownicą najszybszej jednomiejscówki na świecie, robią piekielne wrażenie. "Na czasy nie patrzę, moja rola jest inna. Nie płacą mi za ściganie, mógłbym pojechać 3-4 dziesiąte szybciej, ale nie ma po co ryzykować wizyty w żwirze. Moim zadaniem jest przekazywanie uwag o samochodzie" - powiedział Kubica, którego wypowiedź przywołuje na Twitterze ekspert F1 Mikołaj Sokół. Niskie temperatury praktycznie uniemożliwiają miarodajne testowanie opon, które w takich warunkach tracą niemal wszystkie swoje właściwości i bardziej przypominają plastik niż miękki komponent. Na to zwraca uwagę sam Kubica. "Problemy z temperaturą opon są ekstremalne. Na pierwszym okrążeniu na używanych oponach wyglądałem jak klaun, jak gdybym jechał po raz pierwszy - nie samochodem F1, tylko w ogóle samochodem po raz pierwszy" - ocenił krakowian, cytowany przez Sokoła. Art