Starania Roberta Kubicy o angaż w Williamsie zdają się nie mieć końca. Polak od miesięcy jest przymierzany do jazdy w brytyjskiej stajni w sezonie 2019, ale zła sytuacja finansowa zespołu sprawia, że nowy nabytek ekipy z Grove musi ze sobą wprowadzić do ekipy sponsorów. - Byłoby dobrze wrócić w przyszłym roku na tor, ale wszystko musi się jeszcze zdecydować. Nie naciskam na mój powrót - powiedział krakowianin branżowemu "Auto Motor und Sport". Jeśli Kubicy nie uda się wywalczyć angażu w Williamsie - starają się o niego też Siergiej Sirotkin, Esteban Ocon i Esteban Gutierrez - wówczas krakowianin ma plan zapasowy. Jak potwierdził, spotkał się z przedstawicielami Ferrari, którzy widzą w Polaku kierowcę rozwojowego. Ta rola polega na testowaniu bolidu, głównie przy użyciu symulatora oraz wsparciu dla kierowców wyścigowych. Być może również na torze, choć z racji niewielkiej ilości testów w sezonie, rola Polaka byłaby inna niż w Williamsie, gdzie jest kierowcą testowym. - Rozmawialiśmy z przedstawicielami Ferrari, ale żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Czy dołączę do tego zespołu? Być może - stwierdził Robert Kubica. Na razie jego celem jest powrót do rywalizacji o punkty w Formule 1 i pozycja kierowcy wyścigowego w Williamsie. - Powrót na tor to byłaby nagroda za ostatnie lata i długą podróż, którą przebyłem - przypomniał Polak, który po wypadku w rajdzie Ronde di Andora w lutym 2011 roku najpierw walczył o życie, później o powrót do zdrowia, a wreszcie do sprawności umożliwiającej jazdę w Formule 1. Co ciekawe, podpisanie umowy z Ferrari byłoby swoistym symbolem dla naszego kierowcy, który w 2012 roku miał być kierowcą ekipy z Maranello. Swoje pierwsze kroki w motosporcie Robert Kubica stawiał we Włoszech, gdzie potęga chciała ściągnąć go z niemieckiego BMW Sauber. Wypadek i długa rehabilitacja pokrzyżowały te plany.