Szczelnie wypełniony kalendarz Kubicy nieplanowanie został już nieco zluzowany, a wszystko z powodu pandemii koronawirusa. Oficjele Formuły 1 odwołali zaplanowane na ten weekend inauguracyjne GP Australii, a kolejne rundy w Bahrajnie i Wietnamie zostały przełożone. Wcześniej przełożono także GP Chin (19 kwietnia) w Szanghaju. Wielce prawdopodobne, że sezon rozpocznie się dopiero w dniach 1-3 maja od Grand Prix Holandii, jednak decyzje mają być podejmowane na bieżąco. Wolna od problemów nie pozostaje także seria DTM, która odwołała oficjalne testy zespołów zaplanowane na 16-19 marca na torze Hockenheim. Na razie trudno powiedzieć, jaki los spotka pierwszy wyścig, który w dniach 25-26 kwietnia ma odbyć się na belgijskim torze Zolder. To wszystko nie zmienia faktu, że gdy w końcu zmagania ruszą pełną parą, Kubica zacznie uwijać się, jak w ukropie. Polak w rozmowach z dziennikarzami już mówił, że do końca roku będzie praktycznie tylko gościem w swoim domu. W rozmowie z Cezarym Gutowskim z "Przeglądu Sportowego" Kubica dokonał symbolicznego odcięcia grubą kreską tego wszystkiego, czego doświadczył w ostatnim roku, jako kierowca wyścigowy Williamsa. Polak tym razem wprost nie pastwił się nad swoim poprzednim teamem, któremu mimo wszystko jest wdzięczny za otrzymaną szansę, ale metaforycznie podsumował, dlaczego nie warto ciągle wałkować tego ponurego epizodu. - Chciałbym zamknąć temat. Nie ma sensu tego odgrzewać, tym bardziej że kotlet, który ci nie smakował już wtedy, odgrzewany nie może być lepszy - powiedział nasz jedynak w F1 na łamach "PS".