Sprinty w Formule 1 zadebiutowały w zeszłym sezonie i z miejsca podzieliły społeczność królowej sportów motorowych na dwa obozy, pomimo rozegrania zaledwie trzech specjalnych rund. Zwolennicy nowinki regulaminowej pragnęli rewolucji i dążenia do całkowitego zastąpienia kwalifikacji. Przeciwnicy pomysłu z kolei alarmowali, że stukilometrowe wyścigi będą wypaczały wyniki niedzielnej rywalizacji z uwagi na nieprzewidziane kraksy. W sezonie 2022 wzrośnie znaczenie sprintów Swoje do powiedzenia miały też zespoły, które słusznie zresztą oczekiwały od włodarzy serii zwiększenia limitów budżetowych oraz solidnych rekompensat za straty poniesione w krótkim wyścigu. Z tego powodu jeszcze kilka dni temu przyszłość dalszego organizowania sprintów stała pod dużym znakiem zapytania. Dziś jednak dowiedzieliśmy się, iż FIA postanowiła pójść na rękę szefom teamów i zatwierdziła zaledwie trzy sobotnie zmagania w kalendarzu. Na krótszym niż zazwyczaj dystansie bolidy będą ścigać się na Imoli, w Austrii oraz Brazylii. Co ważne, zmianie ulegnie punktacja, bo zwycięzca do klasyfikacji generalnej dopisze aż 8 "oczek". Ponadto poza nim punktować będzie siedmiu pozostałych kierowców. Na tym nie kończą się korzyści triumfatora, bo kolejność na starcie do niedzielnych zmagań podobnie jak przed rokiem zostanie ustalona na podstawie wyników sprintu. Tegoroczny sezon Formuły 1 rozpocznie się 20 marca w Bahrajnie. Tytułu broni Max Verstappen z Red Bulla.