W grudniu minie 10 lat od fatalnego w skutkach wypadku Michaela Schumachera. "Podczas prywatnego pobytu we francuskich Alpach Michael przewrócił się w trakcie zjazdu na nartach i zranił się w głowę. Przewieziono go do szpitala i poddano profesjonalnej opiece medycznej" - informowała wówczas rzeczniczka kierowcy Formuły 1, Sabine Kehm. Szybko okazało się, że sytuacja jest bardzo poważna. Lekarze orzekli rozległe uszkodzenie mózgu, przeprowadzono też kilka operacji. W pewnym momencie zapadła decyzja o czasowym utrzymywaniu "Schumiego" w stanie śpiączki farmakologicznej. Po wybudzeniu rozpoczęto rehabilitację. Obecnie mistrz F1 przebywa w domu nad Jeziorem Genewskim, pod opieką rodziny, a konkretne informacje o stanie jego zdrowia są utrzymywane w ścisłej tajemnicy. Także dziennikarz Roger Benoit, podpytywany przez szwajcarski "Blick" o stan Schumachera, oceniał krótko. "Odpowiedź jest tylko jedna, a udzielił jej w 2022 roku jego syn Mick. 'Oddałbym wszystko, żeby móc porozmawiać z tatą' - mówił. To oświadczenie mówi wszystko o stanie jego ojca przez ostatnie 3500 dni. W tej sprawie nie ma nadziei" - tłumaczył. Teraz głos zabiera w końcu przedstawiciel rodziny, który reprezentuje jej interesy od 15 lat, Felix Damm. Jego słowa dają do myślenia. Afera po "wywiadzie z Schumacherem". Żona legendy wytacza ciężkie działa Od lat nie ujawniają informacji o Michaelu Schumacherze. Prawnik tłumaczy, dlaczego Damm, w rozmowie z "Legal Tribune Online", przyznaje, że świeżo po wypadku rodzina Schumachera musiała mierzyć się z ogromną presją i zainteresowaniem mediów oraz opinii publicznej. Wówczas podjęto decyzję, że informacje o stanie kierowcy F1 przekazywać będą lekarze podczas oficjalnych konferencji prasowych. W pewnym stopniu to był błąd, ponieważ niektórzy odebrali taki ruch jako uchylenie furtki i zaproszenie do prywatnej sfery. Bardzo klarownie wyjaśnia też, dlaczego rodzina do dziś nie przedstawiła raportu o Michaelu i o tym, co się z nim dzieje. Okazuje się, że był pomysł, aby poinformować wszystkich o stanie "Schumiego". Miała to być jednorazowa wiadomość. Obawiano się jednak, że po czymś takim pojawią się oczekiwania, aby wieści były na bieżąco aktualizowane. "Ludzie mogliby potem wielokrotnie wracać do takiego raportu i pytać: 'A jak to wygląda teraz?', po upływie jednego, dwóch, trzech miesięcy lub lat od wiadomości. A gdybyśmy wówczas chcieli podjąć działania przeciwko takim doniesieniom i pytaniom, musielibyśmy rozprawić się z argumentem o dobrowolnym wcześniejszym ujawnieniu informacji" - tłumaczy Felix Damm. Przyznaje, że rozumie fanów, którzy chcieliby wiedzieć, co z Schumacherem. Ale ma nadzieję, że mimo wszystko rozumieją trudną sytuację. "Wierzę, że zdecydowana większość kibiców potrafi sobie z tym dobrze poradzić i szanuje fakt, że wypadek zapoczątkował proces, w którym konieczne chronienie prywatności. To będzie nadal przestrzegane" - podsumowuje. Potężna kraksa przerwała wyścig. Czerwona flaga nie zatrzymała Verstappena