Zanim kierowcy pojawili się na torze w Melbourne, cały padok Formuły 1 dyskutował o kontrowersyjnej decyzji związanej z zakazem świętowania wyścigowego zwycięstwa przez mechaników, którzy wskakiwali na ogrodzenie na prostej startowej. Od teraz takie rzeczy będą skrupulatnie sprawdzane i jeśli któryś z teamów złamie zakaz, to może spodziewać się dotkliwej kary. Oczywiście z tego faktu niezadowoleni są również kibice. Raz, że w całej historii dyscypliny nie doszło do żadnego nieprzyjemnego incydentu z pracownikiem teamu w roli głównej. Dwa, że znikną raz na zawsze sympatyczne obrazki. Przechodząc już do sportu, to w treningu inaugurującym zmagania, jak na FP1 działo się co niemiara. Przede wszystkim naszą uwagę zwróciły ogromne problemy głównych bohaterów. Błędu nie ustrzegł się nawet Max Verstappen. Holender na jednym z okrążeń obrócił swój bolid, ale incydent ten nie miał poważniejszych konsekwencji. Poza tym w pułapce żwirowej w spektakularny sposób wylądował między innymi Yuki Tsunoda, czyli reprezentant siostrzanej ekipy Red Bulla. Dwie czerwone flagi. Tego w tym roku jeszcze nie było Czerwoną flagę oglądaliśmy jednak z zupełnie innego powodu. Zawodnicy przymusowo pojawili się u mechaników ze względu na awarię systemu GPS. - To powód wielu niebezpiecznych sytuacji, z dużym tłokiem na torze. Inżynierowie mają problemy z informowaniem kierowców o położeniu innych samochodów - informował na Twitterze Mikołaj Sokół. Następnie kierowcy długo nie cieszyli się ze wznowienia sesji, bowiem na torze zatrzymał się Logan Sargeant. Williams Amerykanina niestety nie odpalił, przez co trzeba było zakończyć zmagania. Oznaczało to, że z czoła nikt nie strąci już Maksa Verstappena. Poza Holendrem w pierwszej trójce znaleźli się Lewis Hamilton oraz Sergio Perez. Fanów Mercedesa powinna cieszyć zwłaszcza obecność Brytyjczyka w tym zaszczytnym gronie. Czy będzie to jednorazowy wyskok, przekonamy się jeszcze dziś. Drugi trening startuje punktualnie o godzinie 7:00. Wyniki 1. treningu przed Grand Prix Australii: