Max Verstappen dawno nie miał tak wymagającego początku wyścigu, jak w niedzielę na Silverstone. Już rezultaty Holendra w treningach zasiały ziarno niepewności wśród sympatyków "Czerwonych Byków". W kwalifikacjach tylko potwierdziło się to, że w głównych zmaganiach w Wielkiej Brytanii będzie mu piekielnie trudno stanąć na najwyższym stopniu podium. Czwarte miejsce w czasówce nie zapowiadało spektakularnego sukcesu. Mało tego. Jeden szeroki wyjazd zaowocował uszkodzeniem podłogi bolidu. Pomimo wielu niepowodzeń, należy pamiętać, że to zawsze Max Verstappen, czyli człowiek, który w ostatnich latach całkowicie zdominował Formułę 1. Nadzieją dla obecnego czempiona mogły być też ewentualne zgrzyty między gospodarzami imprezy. Brytyjczycy zajęli trzy czołowe pola (1. Russell, 2. Hamilton, 3. Norris - dop.red.), a przecież każdy z nich marzył o triumfie przed własną publicznością. W królowej motorsportu bratobójcze pojedynki nie raz kończyły się kraksami. Coś o tym wie choćby duet Alpine. Popis kierowców McLarena. Zaczęło padać i pokazali rywalom miejsce w szeregu Ku uciesze licznie zgromadzonej publiczności do żadnego kontaktu nie doszło. Na prowizoryczne podium wdrapał się za to Max Verstappen, który zachował spokój i wykorzystał fakt, że delikatnie na zewnętrzną wywieziono Lando Norrisa. Na pierwszych okrążeniach nikt nie ryzykował. Powodem takiego stanu rzeczy były ciemne chmury zmierzające nad Silverstone. Rozpadać mogło się dosłownie w każdej chwili. Każdy zespół miał zresztą inne informacje pogodowe, co jeszcze bardziej dodawało dramaturgii. Parasole w końcu poszły w ruch na szesnastym okrążeniu. Rozpoczął się zarazem najciekawszy fragment wyścigu. Sytuacja zmieniała się z sekundy na sekundę. Najpierw na czoło stawki wysunął się Lewis Hamilton. Potem popisową jazdę na mokrej nawierzchni pokazali zawodnicy McLarena. Fotel lidera objął Lando Norris. Momentalnie za nim znalazł się też jego młodszy kolega, Oscar Piastri. Pięknej walce z tyłu tylko przyglądał się niepocieszony Max Verstappen. Holender tracił dystans do czołówki wraz z każdym kolejnym przejechanym kółkiem. Jedyną nadzieją były dla niego szachy strategiczne, ponieważ zaczynało padać coraz bardziej. Koszmar Russella, nie dojechał do mety. Verstappen odzyskał tempo Te zakończyły się zwycięstwem Red Bulla. Max Verstappen dzięki wczesnemu zjazdowi znów zagościł w TOP 3. Przed nim podążali tylko Lando Norris oraz Lewis Hamilton. Tuż za półmetkiem oczy skierowano jednak ku George’owi Russellowi. Ten przeżył ogromny dramat, jego samochód nie nadawał się do dalszej jazdy. W "Srebrnej Strzale" oznaczonej numerem #63 zawiodła hydraulika. Brytyjczyk był załamany. Opuszczał bolid z trudem powstrzymując łzy. Jeszcze tydzień temu znajdował się w siódmym niebie, bo to on niespodziewanie triumfował w Grand Prix Austrii. Kibice na trybunach wciąż liczyli na innych swoich rodaków. Na dziesięć okrążeń do mety pierwsze dwie pozycje dalej zajmowali Lando Norris i Lewis Hamilton. Obaj dysponowali miękkimi oponami. Nie odpuszczał im Max Verstappen mający twarde, bardziej wytrzymałe ogumienie. Holender wykorzystywał je wzorowo, stopniowo zbliżał się do przeciwników. Na czasy okrążeń kibice spoglądali z coraz większym przerażeniem. Lider "Czerwonych Byków" w końcu dopiął swego i tuż przed finiszem wyprzedził młodszego z gospodarzy. Na tego starszego, zdecydowanie bardziej utytułowanego zabrakło mu dystansu. Lewis Hamilton nie popełniał błędów i wprawił kilkadziesiąt tysięcy brytyjskich fanów motorsportu w nie lada euforię. Na triumf czekał on od 2021 roku, więc sukces na pewno smakował wyjątkowo. Sama za siebie mówiła reakcja zawodnika zaraz po opuszczeniu auta. Więcej piszemy o tym TUTAJ. Wyniki wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii: