Lepszej zapowiedzi kwalifikacji niż trzy rozegrane wcześniej treningi po prostu nie mogliśmy sobie wyobrazić. Kierowcy jeszcze nigdy w tym sezonie nie znajdowali się bowiem tak blisko siebie. Ponadto w niemal każdej sesji widzieliśmy większe lub mniejsze niespodzianki. Przykład pierwszy z brzegu? Chociażby FP3. Błąd za błędem popełniał Sergio Perez, poza czołową dziesiątką wylądował Charles Leclerc, a w najlepszej piątce znalazł się duet Alpine, czyli Pierre Gasly oraz Esteban Ocon. Oczywiście reżyserem tego wszystkiego okazała się pogoda, która w ten weekend zdecydowanie nie rozpieszcza głównych bohaterów zmagań. Także i w kwalifikacjach widzowie oraz szefowie zespołów praktycznie non stop patrzyli w niebo. - Jest 90 procent szans na deszcz - brzmiał oficjalny komunikat Formuły 1. Nic więc dziwnego, że natychmiastowo po zapaleniu się zielonych świateł, cała stawka ekspresowo zabrała się do pracy. Aż za bardzo spieszył się Logan Sargeant. Amerykanin na chwilę wywołał żółtą flagę, ponieważ popełnił błąd w końcówce okrążenia i zniszczył tym samym komplet opon, stawiając się w niełatwej sytuacji. Sensacja! Sergio Perez odpadł już w Q1 To jednak nie przedstawiciel Williamsa stał się głównym bohaterem pierwszej części czasówki. Trwa bowiem koszmar Sergio Pereza, który parę chwil po wyjeździe na tor uderzył w bandę i już nie zdołał wrócić do rywalizacji, odpadając na etapie Q1. - Mam cały czas problem z hamulcami - meldował niezadowolony wicelider klasyfikacji generalnej. Uśmiechu na swoich ustach nie miał też wtedy Max Verstappen, ponieważ sędziowie musieli nakazać zawodnikom powrót do garażu, a Holender znajdował się na szybkim kółku. Mistrz świata później błyskawicznie poprawił sobie zresztą humor, bo od razu po wznowieniu zmagań wykręcił okrążenie dające mu łatwy awans do dalszej fazy. Około godziny 7:20 usłyszeliśmy natomiast wielki jęk zawodu pochodzący z trybun. Sensacyjnie po zaledwie kilkunastu minutach jazdy do Sergio Pereza dołączył jedyny reprezentant miejscowej publiczności - Oscar Piastri. Utalentowany Australijczyk może i nie uszkodził bolidu, ale pojechał na tyle wolno, że wraz z Guanyu Zhou, Loganem Sargeantem oraz Valtterim Bottasem pożegnał się z dalszą jazdą. Debiutanta zdecydowanie było stać na ciut więcej, ponieważ pokazał to wynik Lando Norrisa, czyli drugiego z kierowców McLarena. Wyżej wspomniany Brytyjczyk praktycznie do samego końca walczył o przepustkę do Q3, lecz ta sztuka mu się ostatecznie nie udała. Gorycz porażki musiał przełknąć też między innymi Esteban Ocon. Francuz po tym jak zameldował się na podium w ostatnim treningu, w kwalifikacjach z pewnością miał apetyt na znacznie więcej. Nie było niespodzianki. Max Verstappen najszybszy Ostatnia część zmagań zaczęła się dość nerwowo. - Pod koniec może zacząć kropić - usłyszeli bowiem obaj kierowcy Ferrari. Zawodnicy szybko wzięli się więc za kręcenie okrążeń, by nie kusić losu. Kapitalnym rezultatem popisał się zwłaszcza Lewis Hamilton. Siedmiokrotny czempion przez dłuższy czas dzierżył miano lidera, a na półmetku Max Verstappen był od niego szybszy o zaledwie dziewięć tysięcznych sekundy. Holender do końca zachował jednak zimną krew i nie dał sobie wyrwać kolejnego pole position w karierze. Kibice ekscytowali się jedynie walką o pierwszy rząd. Ten zaklepał sobie George Russell, który rzutem na taśmę prześcignął Lewisa Hamiltona. Czołową piątkę uzupełnili Fernando Alonso oraz Carlos Sainz. Na słowa uznania zasługuje również Alex Albon. Samo znalezienie się Taja w Q3 w przeciętnym Williamsie to już nie lada wyczyn. On się tym nie zadowolił i jutro wystartuje z P8. Początek niedzielnego wyścigu o godzinie 7:00. Patrząc na wyniki kwalifikacji, naprawdę warto ustawić budzik i razem z nami śledzić to wyjątkowe wydarzenie. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Australii: