Walka o pole position w Monako zawsze zapowiada się ekscytująco. Nie bez powodu zespoły uważają kwalifikacje za najważniejszą część weekendu, ponieważ w warunkach wyścigowych wyprzedzanie na tym ulicznym torze graniczy z cudem. - Red Bull pokazuje pazury, ale konia z rzędem temu, kto wytypuje pierwszą trójkę, wszak Aston Martin czy Ferrari mogą się wbić nawet do pierwszego rzędu. Na dalszych pozycjach też ciasno, stawka wymieszana - pisał na Twitterze podekscytowany Mikołaj Sokół. Polski dziennikarz miał idealne miejsce do opisywania poczynań najlepszych kierowców globu, bo stanowisko komentatorskie Viaplay znajdowało się naprzeciwko garażu Mercedesa. Dwóch faworytów poza Q3. Perez nie powtórzy sukcesu sprzed roku? Podekscytowany początkowo był także Sergio Perez, czyli zeszłoroczny triumfator zmagań w księstwie. Delikatny uśmiech szybko zamienił się jednak w ogromny smutek, ponieważ Meksykanin pojeździł około pięciu minut i wylądował w bandzie, żegnając się w momencie uderzenia z marzeniami o potencjalnym podium. Mina Christiana Hornera rządzącego zespołem również mówiła sama za siebie. Szefa teamu załamały dodatkowo działania porządkowych, którzy wznieśli w górę rozbity bolid, przez co rywale mogli dokładnie zobaczyć elementy podłogi. Podobna sytuacja miała miejsce w trzecim treningu, tylko że wtedy uwagę fotografów przykuła maszyna Lewisa Hamiltona. Pozostając w temacie siedmiokrotnego mistrza świata, to sprawił on swoim fanom nerwowe popołudnie, ponieważ przepustkę do Q2 oraz Q3 uzyskał dopiero w ostatnich próbach. Nerwowo zrobiło się zwłaszcza na półmetku. - Opony nie są gotowe. Nie da rady ich dogrzać - meldował inżynierowi, ale zachował zimną krew i uplasował się w czołowej dziesiątce. W niej nie znalazł się chociażby Lance Stroll. Kanadyjczyk przegapił moment zjazdu na ważenie i mechanicy musieli dotoczyć jego auto na specjalną platformę. Reprezentant Astona Martina stracił przez to mnóstwo cennych sekund. Max Verstappen o włos lepszy od Fernando Alonso Świat na kolana na początku decydującej części sesji rzucił drugi z przedstawicieli brytyjskiej stajni, Fernando Alonso. - Naciskam jak zwierzę - rzucił przez radio i po pierwszej turze znajdował się na prowadzeniu. Choć Hiszpan dwoił się i troił, to i tak jednak musiał uznać wyższość Maksa Verstappena. Holender na ostatnim kółku bardzo ryzykował i lekko musnął ścianę, lecz ten drobny incydent nie przeszkodził mu w wykręceniu najlepszego czasu. Dla lidera klasyfikacji generalnej to dopiero pierwsze takie osiągnięcie w karierze. Pomimo ogromnego sukcesu, 25-latek do jutrzejszego wyścigu nie podejdzie ze spokojną głową, bo lekkie uderzenie mogło spowodować drobne uszkodzenia bolidu. Konstrukcją w najbliższych godzinach zajmą się mechanicy. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Monako: