51-letni Coulthard pojawił się w Formule 1 w 1994 roku, zastępując w zespole Williamsa tragicznie zmarłego Ayrtona Sennę. I w krótkim czasie jego talent eksplodował. Brytyjczyk już rok później stanął na najniższym stopniu podium w całym sezonie, a sukces ten w kolejnych latach powtórzył trzykrotnie. Największy laur zdobył w 2001 roku, gdy na końcu sezonu musiał uznać wyższość jedynie genialnego Michaela Schumachera. David Coulthard: Szansa Roberta Kubicy, aby wygrywać w Formule 1, już minęła Zanim w lipcu 2008 roku ogłosił wycofanie się z roli kierowcy wyścigowego, miesiąc wcześniej sąsiadował z Robertem Kubicą na podium wyścigu o Grand Prix Kanady. Dla Polaka był to historyczny występ, bowiem po raz pierwszy i zarazem ostatni krakowianin stanął na najwyższym stopniu. Drugie miejsce zajął jego ówczesny partner z zespołu BMW Sauber, Nick Heidfeld, a trzecie miejsce przypadło właśnie Coulthardowi. Szkot w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" został zapytany o Roberta Kubicę i predyspozycje Polaka. Innymi słowy, czy gdyby nie wypadek, naszego zawodnika było stać na to, aby zrobić wielką karierę. - Moim zdaniem był jednym z tych świetnych kierowców Formuły 1. We właściwym samochodzie byłby mistrzem świata. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Był wyjątkowym kierowcą - mnoży komplementy emerytowany kierowca wyścigowy. Coulthard ubolewa nad losem Polaka, doświadczonego bardzo ciężkim wypadkiem, po którym ledwo uszedł z życiem. Uważa, że poniekąd sytuacja w F1 mogła się do tego przyczynić. - Niestety brak szybkiego samochodu w F1 pewnie był jednym z czynników, który popchnął go hobbystycznie do rajdów i podjęcia złej decyzji, z którą będzie żył do końca życia. Chwila zabawy sprawiła, że został z urazem, który zmienił jego karierę. W dalszej części legendarny sportowiec komplementował psychikę i mentalność Kubicy, iż po takim traumatycznym doświadczeniu zrobił wszystko, aby wrócić do motosportu. - Chylę czoła przed jego determinacją, ale myślę, że jest na tyle dojrzały, żeby rozumieć, że jego szansa, aby wygrywać w Formule 1, już minęła - gorzko podsumował były rywal z toru.